Świetna idea – znając dokładnie lokalizację satelitów Starlink (SpaceX podobno udostępnia te informacje) i miesząc dopplerowskie przesunięcie w częstotliwości z jaką nadaje satelita można dość dokładnie obliczyć swoją lokalizację. Wymaga to minimum czterech widocznych jednocześnie satelitów (co podobno nie jest wielkim problemem bo satelitów jest na tyle dużo że widać ich zwykle minimum pięć).
Wady jakie widzę – trzeba mieć antenę dość wysoko (czyli to by lepiej działało w samolotach niż na Ziemi) + satelity od czasu do czasu wykonują manewry omijania kosmicznego śmiecia i wtedy informacja o tym gdzie dany satelita w danym momencie jest może być opóźniona – takie rozwiązanie wymaga dobrego łącza internetowego (pewnie Starlink).
Cóż, czekamy kiedy Rosja i Chiny zaczną zakłócać sygnał Starlink…