Wybrałem się dziś po raz drugi na start Delta IV Heavy. Jako że wczorajszy start nie doszedł do skutku, co spowodowało że w domu byłem o 10:30 a także z uwagi na beznadziejną pogodę dzisiaj uznałem że nie ma żadnych szans by Delta IV Heavy dziś poleciała. Więc zamiast pchać się znowu na NASA Causeway, pojechałem na drogę 401 w Port Canaveral. Tam już czekał na mnie znany czytelnikom muzealny przyjaciel – Russell (dwa „l”!). Zresztą w sumie to tylko dzięki niemu widziałem dziś ten start – zapomniałem nastawić wczoraj budzika i gdyby nie to że Russell zadzwonił do mnie o 4:15 nad ranem, to bym pewnie przespał start… Na miejscu byłem jeszcze przed piątą, co ciekawe zająłem jedno z ostatnich miejsc do zaparkowania. Opieka nad drogą 401 przeszła w jurysdykcję nowego szeryfa i wymyślił on sobie milion sposobów na uprzykrzenie ludziom życia – parkować można było tylko na północnej stronie drogi a i to wymagało by cały samochód był poza asfaltem (także asfaltowym poboczem!). Policja jeździła nieustannie i przeganiała wszystkich próbujących zaparkować inaczej. Jeździł też motocyklista policyjny i krzyczał na nas żebyśmy stali na trawie – nawet kawałek nogi na asfalcie był natychmiast oprotestowany. W sumie to policja ma rację – droga jest używana przez pracowników KSC i CCAFS do dojechania do pracy, jeżdżą nią co chwile wielkie ciężarówki pełne benzyny + pełno innych ciężkich pojazdów pracujących przy rozbudowie portu. Do tego kierowcy ciężarówek z benzyną notorycznie przekraczają tam prędkość. Dlatego parkowanie po południowej stronie jezdni jest bardzo niebezpieczne – trzeba było by ją przejść. Niestety wszystkie te środki ostrożności powodują że ilość miejsc do zatrzymania się zmniejszyła się o co najmniej połowę. A ludzi były tłumy. Zresztą przeganianie z 401 ma inny, negatywny efekt – ludzie urządzają sobie parking na drodze 528 i powoduje to spore problemy. Ale to już jurysdykcja innego szeryfa…
Pogoda nie zachęcała – jak dotarłem na miejsce to lał ulewny deszcz, na szczęście było ciepło – 22C. Jednak prognozy mówiły że się rozpogodzi przed 7 rano i przynajmniej raz meteorolodzy się nie mylili. Na start pogoda była przyzwoita – nadal niebo było zachmurzone (przez co start D4H widać było tylko przez 20 sekund), ale przynajmniej nie padało.
Sam start odbył się o czasie, bez żadnych problemów. Zawory działały jak trzeba, niesforne łódki trzymały się z daleko od zamkniętego akwenu, wiatr wiał w odpowiednim kierunku, a chmury z deszczem uciekły na południe.
Poniżej kilkanaście dość kiepskich zdjęć – niestety mój sprzęt fotograficzny nie jest zaprojektowany do robienia zdjęć w nocy.
|
Do portu wpływa Disney Dream |
|
Royal Caribbean też dziś przypłynął – to ten sam statek którym płynąłem na Bahamy w styczniu |
|
Droga 401 w Port Canaveral i znany czytelnikom muzealny przyjaciel Russell (dwa „l”!) stojący nielegalnie na asfalcie |
|
Black Hawk leci ku wschodzącemu słońcu |
|
Delta IV Heavy na platformie na moment przed startem |
|
Słynna kula ognia powstała dzięki zapaleniu się wodoru który wyciekł w czasie schładzania silnika przed uruchomieniem |
|
Lecimy w kosmos! |
|
Tower clear jak mawia mój muzealny kolega Russell (dwa „l”!) |
|
D4H się wznosi a wiszące w powietrzu druty przeszkadzają w robieniu zdjęć |
|
Jakby mało było drutów, to jeszcze ptaki przyleciały zasłaniać |
Edycja, oficjalny film ze startu:
Like this:
Like Loading...