Szczegóły

Pojawiło się dziś troszkę szczegółów o planach Blue Origin i Lockheed Martin zbudowania czegoś co by wylądowało na Księżycu z astronautami przez Chinami i przed utratą ważności Trumpa. Blue aboriginal planuje jakąś dziwną mieszankę lądowników Blue Moon Mk1 i Mk2 gdzie Mk1 tak naprawdę stały by się „kick stage” pomagającemu lądownikowi składającego się z elementów Mk1 i Mk2 na dotarcie na Księżyc (i powrót?). Niewiele wiadomo o tej architekturze ale z tego co wyczytałem nie wymaga ona tankowania na orbicie. Ale wymaga kilku startów w relatywnie krótkim okresie czasu.

Lockheed Martin też chce wejść do gry i ma dość ciekawe rozwiązanie a raczej koncepcję rozwiązania. Konkretnie to chce użyć starych silników manewrowych od Leonów kosmicznych (OMS-E) które leżą w magazynach NASA do zbudowania modułu wracającego na Ziemię. Niestety firma nie ma żadnego pomysłu jak najpierw wylądować na Księżycu i chce by to zrobił za nich ktoś inny – czy to Blue Origin czy jakaś inna firma mająca jakieś doświadczenie z lądowaniami. Jeżeli lądownik będzie używał paliw kriogenicznych to najprawdopodobniej będą po te denne trzy starty rakiet – jedna z lądownikiem, druga z module powrotu i trzecia z kick stage żeby te dwa pierwsze wysłać razem na Księżyc. No i będą potrzebne trzy loty jakiejś dużej rakiety typu Falcon Heavy czy New Glenn. Jeżeli jednak lądownik użyje hydrazyny jak paliwa to możliwe że udało by się ograniczyć cały plan do dwóch lotów. Pierwszy wynosi gotowy choć nie wystarczająco zatankowany lądownik / moduł powrotu i kick stage. Drugi lot wynosi paliwo i utleniacz i mamy tankowanie na orbicie. Jednak technologia tankowania hydrazyny i N2O2 jest dobrze przetestowana (ISS od 25 lat jej używa) i nie jest obarczona jakimś szczególnym ryzykiem.

Oczywiście oba te rozwiązania są kosztowne i raczej jednorazowe. Pomysł Lockheed Martin wbrew pozorom wydaje się najmniej ryzykowny – użycie bardzo dobrze przetestowanych technologii i paliw z których przechowywaniem i przepompowywaniem w kosmosie mamy dużo doświadczeń. Oba te rozwiązania mają na celu dostarczenie jak najprędzej amerykańskich astronautów w okolice Księżyca gdzie jest woda i gdzie w przyszłości będą prawdopodobnie powstawały kolonie księżycowe tylko po to by „zaznaczyć” teren i zablokować Chinom możliwość jego użycia.

SpaceX ma inny plan – zamiast jednorazowych, tymczasowych rozwiązań, firma chce zbudować coś co pozwoli na zbudowanie księżycowej bazy za pieniądze jakie USA jest w stanie wydać na ten cel bez specjalnego napinania się. Coś co nawet jeżeli najlepsze miejsca zostaną zaklepane przez Chiny spowoduje że wokół ich pewnie maleńkich i tymczasowych osad powstaną amerykańskie miasta a chińscy taikonauci będą w wolnych chwilach jechali swoimi łazikami do księżycowych McDonalds’s znajdujących się w amerykańskiej strefie. Oczywiście cały plan wymaga by Starship zaczął w końcu być używany wiele razy i być tankowany na orbicie. I niestety nie wiemy czy SpaceX uda się to osiągnąć w 2026, 2027 czy 2030 czy może jeszcze później. Wiemy tylko że daty podawane przez Muska nigdy się nie spełniają.

Cóż, moje przewidywania są takie że Chiny wylądują na Księżycu pierwsze i że zanim astronauci USA wrócą na Księżyc to Chiny będą tam miały własną bazę ze stałą załogą. A Trump nie dożyje powrotu Amerykanów na Księżyc.

Marek Cyzio Opublikowane przez: