Tajemnicza eksplozja w Vandenberg

Wczoraj wieczorem (23:01 czasu lokalnego co zarówno dla mnie jak i dla Was było już dziś) wybuchła w Vandenberg rakieta. Eksplozja nastąpiła 11 sekund po starcie, a spadające szczątki spowodowały kilka pożarów. Rakieta to Minotaur II+ a ładunkiem była testowy MK 21A „reentry vehicle” zbudowany przez Lockheed Martin. Mówiąc inaczej to opakowanie dla bomby atomowej W87-1 – coś, co musi przetrwać wejście w atmosferę z hipersonicznymi prędkościami, dokonać niewielkich zmian trajektorii by trafić w cel, pewnie także wyrzucić fałszywe cele dla zmylenia przeciwnika no i najważniejsze – zdetonować w odpowiednim momencie bombę (czy to w powietrzu tak by zmaksymalizować szanse na zniszczenie celu, czy to w momencie zetknięcia się z terenem). W87-1 to zmodyfikowana atomówka W87, dzięki drobnym zmianom w „secondary” ma ona większą siłę rażenia (475 kT). Całość docelowo ma startować na nowym, międzykontynentalnym pocisku balistycznym LGM-35 Sentinel który projektuje Northrop Grumman.

Minotaur II+ to rakieta poskładana z elementów wycofanych z użytku pocisków balistycznych Minuteman II. I tu właśnie pojawia się problem – to co eksplodowało jest takie samo w Minuteman II jak i Minuteman III (czyli pociskach balistycznych które są obecnie aktywne). Abstrahując od tego że Lockheed-Martin wyprodukował dwa testowe MK 21A i każdy z nich miał specyficzne scenariusze do przetestowania i właśnie jeden z nich został zniszczony, to eksplozja tej rakiety powoduje strach czy w razie czego aktywne pociski były by w stanie wysłać atomówki nad Rosję/Chiny czy raczej głowice spadły by obok silosów.

Ta eksplozja jest zdecydowanie niepokojąca biorąc pod uwagę obecną sytuację geopolityczną a w szczególności rosyjskie straszenie końcem świata. W końcu cała idea MAD (mutual assured destruction) opiera się za założeniu że wojny nuklearnej nikt nie przeżyje. A żeby to było realne, to systemy dostarczania głowic nuklearnych muszą być niezawodne. Dla pocieszenia – wywiad USA szacuje że 60-70% rosyjskich międzykontynentalnych pocisków balistycznych nie będzie w stanie dostarczyć swoich głowic na miejsce z uwagi na słabą jakość i braki serwisowania. Dodatkowe 10-20% uda się zestrzelić. A to daje nadzieję że w razie czego USA ma szansę przetrwać rosyjski atak atomowy. Jednak nikt nie chciał by tego sprawdzić. Do tego Rosja ma znacznie mniejsze szanse na udany atak odwetowy (MAD) – gdyby USA zaatakowało pierwsze, to jest w stanie zniszczyć znaczącą większość pocisków zanim zostaną one wystrzelone. Nie działa to w drugą stronę – o ile Rosja ma praktycznie wszystkie pociski nuklearne w silosach i/lub mobilnych wyrzutniach, o tyle USA ma trzy sposoby ich dostarczania – część głowic jest w balistycznych pociskach w silosach naziemnych ( i w razie czego są one najbardziej narażone na wyprzedzający atak), część pływa sobie na okrętach podwodnych (i można założyć że większość z nich w razie czego przetrwa) a część jest przenoszona za pomocą bombowców (które też są narażone na niespodziewany wyprzedzający atak).

Marek Cyzio Opublikowane przez: