Takie to wszystko proste

Nie mogłem się dziś wybrać na start F9, ale pogoda była nieciekawa więc mała strata. Ale obejrzałem misję przez YouTube. 150 udane lądowanie F9. 12 udane lądowanie tego boostera. Takie to się proste wydaje. A 10 lat temu żegnaliśmy prom kosmiczny Discovery a Falcon 9 dopiero poleciał dwa razy. SpaceX próbował ratować pierwszy stopień za pomocą spadochronów. Nie udało się to – za oboma razami rakieta się rozpadła zanim zdążyła wypuścić spadochrony. To jeszcze były Falcony 1.0 z silnikami w szachownicę. Po tych dwóch próbach SpaceX zdecydował że lądowanie na spadochronach to kiepski pomysł i trzeba spróbować lądować na silnikach, ale pierwsze, nieudane próby były dopiero rok później.

Pewnie już nie pamiętacie, ale było wielu sceptyków czy SpaceX uda się opanować lądowania. O ile lądowania na twardym gruncie wydawały się realne i relatywnie szybko udało się to osiągnąć (grudzień 2015), o tyle lądowania na barce sprawiały firmie wiele trudności. Po drodze pierwszy stopień zyskał silniki manewrowe a potem słynne „tarki”, które początkowo były aluminiowe ale się spalały w czasie wejścia w atmosferę i zamieniono je na tytanowe. Próbowało także lądowań na trzech silnikach, ale przeciążenia jakich doznawała rakieta były zbyt duże i w końcu pozostano przy lądowaniach na jednym silniku. Obecnie lądowania są praktycznie „rutynowe” i nawet nie wywołują zdziwienia. Ostatnia awaria była ponad rok temu – lądowanie nie wyszło z powodu awarii silnika w czasie startu rakiety. I pomimo że misja zakończyła się sukcesem (co samo w sobie jest niezwykłe!), to rakieta nie miała wystarczająco paliwa by wylądować.

Także odzysk osłon ładunku stał się w przypadku SpaceX rutynowy. Szczególnie po tym jak zaprzestano prób łapania ich w siatkę i zmodyfikowano spadochrony tak by lądowanie na wodzie było „miękkie”.

Wszystko to wydaje się teraz takie banalne. A jednocześnie nie ma na świecie drugiej firmy która by coś takiego potrafiła osiągnąć. RocketLab ma nadzieję dołączyć te klubu rakiet wielokrotnego użycia już niedługo – za parę dni będą próbowali złapać lądującego na spadochronach Electrona. Tu też ciekawostka – w odróżnieniu od SpaceX, Electron nie robi żadnych „reentry burns”. Po prostu wchodzi w atmosferę z hipersonicznymi prędkościami i wyhamowuje do prędkości poddźwiękowych by w końcu wypuścić spadochron. RocketLab twierdzi że strategicznie zainstalowane osłony termiczne są tańsze z punktu widzenia bilansu paliwa niż reentry burn. Cóż, pożyjemy, zobaczymy. O ile się nie mylę to SpaceX też ma nadzieję na pozbycie się reentry burn w przypadku SuperHeavy.

O I tyle – chciałem Wam zwrócić uwagę że w ciągu ostatnich 10 lat byliśmy świadkami niesamowitego postępu. Od „nie da się” do „to rutyna”. Nie mogę się doczekać na rozszerzenie tego na drugi stopień i stworzenie rakiet które używa się jak samoloty. jak słusznie Musk zauważa – bez tego kolonizacja Marsa jest nierealna. tylko po co on planuje kupować Twittera zamiast zainwestować pieniądze w SpaceX?

Marek Cyzio Opublikowane przez: