Pewnie widzieliście już w gazetach doniesienia o Tesli Model S która ma 400 tys. km przebiegu. Jednak dziś znalazłem coś ciekawszego – jedna z firm oferujących usługi transportowe w Kalifornii ma egzemplarz modelu S który przejechał 300 tys. mil (ponad 480 tys. km). Firma prowadzi dość dokładne statystyki związane z eksploatacją swoich samochodów i właśnie z tych statystyk wynika coś niezwykłego: w ciągu 300 tys. mil Tesla Model S była 12 dni w serwisie, a łączny koszt serwisowania jej wyniósł $10500. Dla porównania Mercedesy S używane przez tą samą firmę średnio w ciągu 300 tys. mil spędzają 112 dni a koszty ich utrzymania w takim okresie są rzędu 86 tysięcy dolarów. Nie wiemy dokładnie w jakim stanie jest bateria po 300 tysiącach mil jako że po 200 tysiącach została wymieniona. Nie, nie dlatego że padła – miała nadal 94% pojemności oryginalnej. Jednak oprogramowanie źle odczytywało jej pojemność i Tesla wymieniła baterię na nową jako że samochód potrafił stanąć pomimo informowania że może przejechać jeszcze kilkanaście mil. Najnowsze wersje oprogramowania biorą pod uwagę zmiany chemii baterii w pojazdach z dużym przebiegiem i nie ma tego problemu.
Podsumowując – nie mogę się doczekać na to żeby samochód żony w końcu zaczął szwankować albo ją wkurzać. Możliwe że będzie niedługo okazja się jego pozbycia – huragan Harvey zniszczył około pół miliona samochodów w Texasie. A to oznacza że ceny samochodów używanych pójdą do góry. I może to być dobry moment na pozbycie się Mercedesa i zakup Tesli. Do tego Tesla Motors obniżyła niedawno ceny modelu S i model 100D w konfiguracji która mi pasuje można kupić za $103K. Nadal to zwariowane pieniądze jak na samochód i wolałbym Model 3, ale pewnie dopchanie się do niego będzie trwało wieki. Idea samochodu z którym nie trzeba co chwilę jeździć na zmiany oleju i nie trzeba co kilka dni wydawać $50 na benzynę jest niezwykle atrakcyjna.