Osoby które na samym początku dokonały rezerwacji modelu 3 są powoli proszone o podjęcie decyzji jaką wersję chcą. Zamawiając wersję z większą baterią i napędem na tył ma się szansę na dostanie samochodu w ciągu najbliższych 2 miesięcy. Jednak jak ktoś chce najtańszą wersję za $35k, to musi poczekać do „late 2018” co pewnie w języku Tesli oznacza albo zimę tego roku albo wiosnę 2019. I tu mamy problem. Obecnie kupując Teslę dostajemy $7500 w prezencie od rzadu federalnego w postaci odliczenia od podatku. Czyli wersja za $49K wychodzi realnie $41.5K. Problem w tym że gdzieś w lecie tego roku odliczenie zacznie szybko znikać. I wyglada na to że kupujący model 3 za $35K będą musieli zapłacić za niego $35K a nie $27.5K jak mieli nadzieję. Tesla ma nadzieję że przekona to wiele osób do kupienia wersji za $49K która jest tak naprawdę droższa nie o $14K ale o $6.5K biorąc pod uwagę ulgę podatkową. Dlaczego firma to robi? Na wersji za $49K Tesla podobno wychodzi na zero a może nawet na niewielkim plusie. Na wersji za $35K firma obecnie traciła by kilka tysięcy dolarów na sztuce. To się oczywiście zmieni wraz z malejącymi kosztami produkcji ale w tym momencie sprzedaż najtańszej wersji jest po prostu zbyt kosztowna dla firmy. Jednak może to spowodować ze rachunek ekonomiczny się dla wielu potencjalnych właścicieli nie domknie i zrezygnują oni z zakupu Modelu 3. Na szczęście Model 3 nie ma w tym momencie żadnej konkurencji na rynku – Chevrolet Bolt jest mniejszy i brzydszy. Nissan Leaf 2018 ma na razie za mały zasięg (Nissan obiecuje wersje z większym zasięgiem) a do tego jest panicznie brzydki. Ale w momencie kiedy na Nissana i Chevroleta będą rabaty podatkowe a na Teslę ich nie będzie, to wielu potencjalnych klientów może przymknąć oko na zasięg i wygląd i po prostu kupić tańszy. Niestety Tesla będzie poważnie uderzona po popycie w momencie kiedy te rabaty zaczną znikać. Ciekawe czy firma obniży ceny czy po prostu uzna ze mniejszy popyt jest wystarczający….