Tym razem w Północnej Karolinie – właściciel wjechał na leżący na drodze hak holowniczy. Podobnie jak w dwóch pozostałych wypadkach nikomu nic się nie stało.
Nigdy w życiu nie wjechałem na hak holowniczy leżący na drodze, ale trudno mi uwierzyć że pojazd benzynowy też by stanął w płomieniach po takim spotkaniu. Z drugiej strony, z punktu widzenia ubezpieczenia chyba lepszym rozwiązaniem jest spalenie się samochodu niż tylko jego uszkodzenie. Natomiast moja miłość do Tesli wyparowała jak kropla wody na gorącej patelni – to jak łatwo się ten samochód zapala przeraża mnie. Tak, jest to najbezpieczniejszy samochód na rynku, ale jednak wypadki się zdarzają i nawet w super bezpiecznym samochodzie można mieć wypadek po którym człowiek jest nieprzytomny albo drzwi są zakleszczone. I wtedy właśnie różnica pomiędzy samochodem który nie pali się po uderzeniu a samochodem który się pali może nam uratować życie. Oczywiście samochody benzynowe też się palą, szczególnie produkty Jeep’a. Ale w przypadku benzynowych uderzenie musi być znacznie silniejsze i zazwyczaj musi być w tył samochodu. A Tesla wyraźnie się zapala niezależnie od tego z której strony się ją uderzy.
Jako że pożary Tesli są ostatnio tak częste jak strzelaniny w USA, to jest to ostatni post o takowym. No chyba że któryś z następnych pożarów będzie w jakiś sposób szczególny (ofiary, eksplozja itp.).
Aha, pomimo pożarów, popyt na pojazdy Tesla nie maleje.