
Wygląda na to że pierwszy start rakiety Spectrum nie był w pełni udany. Próbując znaleźć pozytywy w tym locie przypomniał mi się dowcip o nieudanym położniku. Który po pierwszym swoim porodzie skarżył się koledze że nic mu nie wyszło. Dziecko umarło, matka umarła a i ojciec zginął jak mu się wyślizgnęły kleszcze i uderzyły ojca w głowę. Oczywiście wszyscy go pocieszali że za drugim razem będzie lepiej. I było. Tym razem ojciec przeżył.
Spektrum nie eksplodowało w czasie testu statycznego. Nie eksplodowało na platformie = da się jej użyć do ponownego lotu. W tym sensie to jednak jest jakiś sukces. Jednak jak nie patrzyć to utrata kontroli nad rakietą w czasie raczej banalnego etapu lotu i to wyglądająca na błąd w oprogramowaniu sukcesem raczej nie jest. Całą awaria wygląda jak podręcznikowy problem rozchybotania się kontroli PID. Ale kto wie, może tam się coś bardziej zepsuło o czym nie wiemy? Może np. któryś z siłowników sterujących przechyleniami silnika się zepsuł? Wszystko się pewnie za jakiś czas okaże.
Te prywatne, europejskie rakiety powstają w olbrzymich bólach ale w końcu Astra czy Firefly też nie były lepsze. Trzeba spokojnie poczekać i może w końcu komuś się uda powtórzyć sukcesy Muska i Becka.