Podzieliłem się moimi wątpliwościami na temat przyczyn awarii na forum NSF i dowiedziałem się kilku ciekawostek. Przede wszystkim dziura powstała w zbiorniku skompresowanego helu po urwaniu się jego końcówki w wyniku urwania się wspornika była spora – znacznie większa niż to co może wyprodukować szeroko otwarty zawór. Do tego ciśnienie w zbiorniku było bardzo duże – z jednej strony całość działała jak silnik rakietowy = siły działające na pozostałe wsporniki w tym momencie były wielokrotnie wyższe niż maksymalne dopuszczalne siły. Z drugiej strony hel rozprężał się w tempie 1:1000 = z każdego cm3 który wleciał robiło się 1000 cm3 gazu. Zawór bezpieczeństwa nie miał szans na wypuszczenie tego – żeby był w stanie musiał by być wielkości górnego włazu do zbiornika. I podobno właśnie ten górny właz pierwszy puścił, ale to akurat jest mało ważne, bo w tym momencie nie było mocnych i coś musiało pęknąć.
SpaceX ma teraz spory dylemat z klientami, żaden z istniejących nie chce być tym pierwszym lecącym na naprawionej rakiecie. Do tego jest problem z satelitą JASON-3, który jest ostatnim lotem Falcona V1.1. NASA/USAF nie chcą by to był pierwszy lot naprawionego F9. Najprawdopodobniej SpaceX będzie musiał zachęcić finansowo któregoś z klientów na polecenie jako pierwszy – prawdopodobnie będzie to ORBCOMM. A potem SpaceX planuje ostre tempo strzelania rakietami – co trzy tygodnie jeden strzał.
SpaceX także marzy o udanym lądowaniu pierwszego stopnia F9 – przede wszystkim po to by go rozkręcić na drobne i sprawdzić wszystko to, czego telemetria nie jest w stanie dostarczyć. Pozwoli to na weryfikację wielu założeń i docelowo zbudowanie bardziej niezawodnej rakiety.
Misja CRS-8 poleci dopiero po co najmniej dwóch udanych startach rakiet z dodatkową telemetrią i analizie danych z tych lotów. SpaceX jest przekonany że uda się wystrzelić CRS-8 jeszcze w tym roku.