Wygląda na to że start F9 z satelitami Orbcomm’a odbędzie się 14 lub 15 lipca. Tak powiedziała pani Gwynne Shotwell wczoraj. Powodem dla którego ostatni start się nie odbył był siłownik sterujący odchylaniem dyszy w jednym z silników pierwszego stopnia F9. Podczas testów przed startem siłownik nie chciał się siłować. Teoretycznie rakieta mogła z tym lecieć (osiem pozostałych silników jest w stanie skompensować brak siłownika w jednym z nich), ale SpaceX bał się że ten problem może być śladem czegoś większego i że podobny problem może się pojawić w silniku 2 stopnia (jako że siłownik jest identyczny). A jako że tam jest tylko jeden silnik, to awaria miała by bardzo przykre rezultaty.
Pani Shotwell wytłumaczyła też o co chodzi z tym fiaskiem PR związanym z brakiem transmisji – podobno planują przejście na nowy, „tańszy” model transmitowania startów, który nie wymaga komentatorów, ludzi z kamerami itp. Po prostu będzie kilka statycznych kamer tu i ówdzie i będzie leciał z nich feed bez komentarza.
Drugą ciekawostką jest film pokazujący jak załogowy Dragon oraz Falcon Heavy mogłyby być użyte do misji na Marsa. NASA Ames spędziło trzy lata myśląc nad tym i wyszło im że załogowy Dragon który jest przygotowywany do lotów przez SpaceX może się świetnie nadawać jako sposób dostarczania ciężkich (dwie tony) ładunków na Marsa. Jak czytelnicy wiedzą lądowanie na Marsie jest bardzo inne niż lądowanie na Ziemi – z jednej strony grawitacja jest znacznie mniejsza = silniki hamujące mogą być zdecydowanie słabsze, ale z drugiej strony Mars ma bardzo rzadką atmosferę co oznacza że hamowanie z kosmicznych prędkości jest zdecydowanie trudniejsze a spadochrony są mało przydatne. Jednak silniki SuperDraco wytwarzają taki ciąg, że możliwe jest wykorzystanie ich (plus tej rzadkiej atmosfery) do wyhamowania Dragona praktycznie bez zmian konstrukcyjnych. Co więcej udźwig Dragona (2 tony!) pozwala na zaplanowanie misji powrotnej do Ziemi – te dwie tony wystarczają na wysłanie na Marsa rakiety będącej w stanie przetransportować próbkę bezpośrednio na Ziemię. Plan lotu zakłada jednokrotne odbicie się od atmosfery Marsa tak by wytracić prędkość bez przegrzania osłony termicznej.
Planowana dotychczas misja powrotna na Marsa zakładała wysłanie trzech rakiet, z czego dwie używały by Sky Crane (tego od Curiosity) – pierwsza dostarczyła by łazik pobierający próbki, druga rakietę do której łazik mógłby wsadzić próbki i która była by w stanie wylecieć na orbitę Marsa a trzecia dostarczyła by na orbitę Marsa pojazd transferowy, który przejął by próbki od rakiety i wysłał je na Ziemię. W przypadku Dragona można to wszystko zrobić dwoma lotami – pierwszy by dostarczył łazik a Dragon by dostarczył rakietę zdolną do wysłania próbek bezpośrednio na Ziemię.
NASA Ames spędziła dużo czasu myśląc nad tą misją – jednym z ciekawych problemów jakie musieli symulować jest sprawdzenie jak będzie układał się płomień z silników Dragona przy prędkościach naddźwiękowych. Okazuje się że nie tylko nie zagrozi on kapsule, ale powiększy „poduszkę” skompresowanego powietrza i efektywnie zwiększy siłę hamowania.
Oczywiście to tylko marzenia NASA Ames – nie wiadomo czy coś z tej misji kiedykolwiek wyjdzie. Ale znając Muska i jego pęd do lotów na Marsa, to myślę że możemy spodziewać się takiego lotu za nie więcej niż 10 lat.