Po pierwsze firma zrobiła następny test statyczny używanej rakiety, ale tym razem w Kalifornii. Głównym ładunkiem będzie satelita PAZ – hiszpański satelita „szpiegowski”. Po co Hiszpanom własne, niezależne od NATO szpiegowanie – trudno powiedzieć. Jednak dzięki temu że Hiszpania wysyła tego satelitę na niską orbitę okołoziemską (orbitę synchroniczną ze słońcem która pozwoli na fotografowanie celów o świcie i o zmierzchu – dzięki temu ich cienie pozwalają na lepsze oszacowanie rozmiarów), i dzięki temu że sam satelita jest mały i lekki (wazy tylko 1400 kg), no właśnie – dzięki temu wyszło mi strasznie długie i skomplikowane zdanie. A miało być ze dzięki temu wszystkiemu F9 ma spory zapas udźwigu i SpaceX może sobie „za darmo” wystrzelić dwa własne prototypy satelitów komunikacyjnych od których to zależy przyszłość kolonizacji Marsa. Bo to właśnie ta konstelacja ma zarobić kasę na budowę flotylli BFR/BFS. A przynajmniej miała wg. wcześniejszych planów. Które to były przed nastaniem Trumpa i jego marzeń o kolonizacji Księżyca. Marzeń, które mam nadzieje spowodują nowe, lukratywne kontrakty rządowe dla SpaceX. I może pieniądze z tej wielkiej konstelacji nie będą już tak krytyczne dla firmy. Ale na razie pieniądze na loty na Księżyc to tylko marzenia Trumpa a nie budżet NASA, i lepiej trzymać dwie sroki za ogon. I SpaceX właśnie dlatego wysyła dwa swoje prototypowe satelity. Start planowany jest na 17 lutego. Jako że jest to używana rakieta, to prawie na pewno SpaceX nie będzie próbował jej ratować. Nie będzie prawdopodobnie także prób ratowania osłon ładunku – firma zdecydowała że obecne się do tego nie nadają i intensywnie pracuje nad osłonami V2.0, które mają być zupełnie inne. Nic nie wiadomo o tym na czym polegają zmiany poza tym że ich najważniejszym celem jest możliwość odzysku. Czeka nas teraz trochę nudy ze strony SpaceX. Ale tylko trochę – już niedługo ma się pojawić w Texasie Block 5 i znowu się zaczną spekulacje, zdjęcia itp. Wiadomo że Block 5 ma mieć potężne zmiany – ma mieć osłony termiczne pozwalające na wejście w atmosferę z większymi prędkościami (a jednocześnie na troszkę dłuższy czas stania na platformie bez ryzyka ze się ciekły tlen nadmiernie nagrzeje), ma mieć mocniejsze silniki które do tego będą wytrzymywały więcej uruchomień bez pojawiania się pęknięć w łopatkach turbin, ma mieć nowe nogi, które zamiast stref zgniotu będą miały pneumatyczne amortyzatory co pozwoli na ich składanie i ponowne użycie. Ma także mieć inaczej zbudowane mocowanie silników eliminujące konieczność czasochłonnych i trudnych spawów. Zmieniono podobno także konstrukcję samej rakiety – a w szczególności zbiorników. Zrobienie uniwersalnego pierwszego stopnia który mógłby latać jako F9 oraz zarówno boczne jak i centralny FH okazało się nierealne, ale podobno SpaceX zaprojektował tak rakietę że przerobienie F9 na boczny FH jest bardzo proste (wymiana interstage na czapeczkę i przykręcenie dolnego mocowania). W przypadku centralnego FH jest większy problem – zarówno konstrukcja rakiety jak i interstage są zupełnie nowe. Rakieta i interstage muszą być w stanie wytrzymać trzykrotnie większe naprężenia co wymaga grubszych ścian i dodatkowych wzmocnień. Z tego co słyszałem to F9 przestanie być śnieżnobiały, jednak trudno mi uwierzyć w to żeby SpaceX zrezygnował z tego koloru na zbiornikach. Może interstage i nogi będą inne.