Dziś wiadomość (trochę stara, ale byłem zajęty startem Falcona 9) z AviationWeek – US Navy zredukowało swoje plany zakupów F-35C. Zeszłoroczny budżet zapłacił za 4 sztuki (z czego dwie kongres wcisnął Navy na siłę), przez następne dwa lata Navy będzie kupowało tylko po 4 sztuki rocznie, i dopiero w 2018 roku zacznie kupować więcej. Zatrzymany został także program budowy pocisku AIM-9X Block III, który miał być specjalnie dla F-35C. W zamian Navy inwestuje pieniądze w pocisk AARGM-ER oraz w samoloty EA-18G Growler.
Powodem jest admirał Greenert, który uważa że samoloty „niewidzialne dla radaru” nie mają sensu. Admirał uważa że w przyszłości samoloty będą wolne (bo i tak nie są w stanie uciec pociskom) i średnio niewidzialne dla radarów (bo i tak radary są w stanie je wykryć) a wojna będzie przede wszystkim polegała na użyciu pocisków. I przyszłe samoloty muszą mieć przede wszystkim możliwość przenoszenia dużej ilości tychże. Dlatego zamiast kupować F-35C, inwestuje pieniądze w budowę nowych pocisków – AARGM-ER to obecny AGM-88E z nowym silnikiem pozwalającym na większy zasięg. Pocisk ten potrafi korzystać z pasywnego naprowadzania na cel korzystając z informacji przesyłanych przez EA-18G Growler. A tenże dzięki swoim systemom nasłuchowym jest w stanie wykryć wrogie cele emitujące fale radiowe z dużych odległości.
Jednak szef US Air Force, generał Herbert Carlise ma zupełnie inne zdanie. Uważa on że niewidzialność dla radaru będzie bardzo ważna w przyszłych samolotach US Air Force. Jednak myśliwce szóstej generacji to więcej niż tylko lepsze właściwości stealth, większa prędkość, manewrowość i zasięg. To także (a może przede wszystkim) lepsza integracja z innymi elementami pola walki – pociskami, systemami komunikacyjnymi, konstelacją satelitów itp.
Żyjemy w ciekawych czasach…