W piątek wybrałem się z córką na Vans Warped Tour 2011. Jechałem w sumie tylko dla jednego zespołu – Against Me! – bardzo lubię ich muzykę i postanowiłem zobaczyć ich po raz któryś z rzędu „na żywo” – moja fascynacja muzyką tego zespołu zaczęła się na Vans Warped Tour 2008; potem widziałem ich na żywo kilka razy, ostatnio w grudniu zeszłego roku w Tampie na The Next Big Thing.
Nie wiem do końca co pisać o tym koncercie, bo jak napisałem powyżej nie był to mój pierwszy Warped Tour i wiedziałem w co się pakuję. Ale jeżeli któryś z czytelników nigdy nie był na czymś podobnym, to bardzo polecam. Dziesiątki zespołów, tysiące ludzi snujących się z wyrazem desperacji w 45 stopniowym upale, kioski sprzedające najdziwniejsze śmieci, wielkie kolejki do toalet, wszechobecny zapach wymiotów i potu. Muzyka którą z uwagi na głośność odbieramy całą skórą (bo bębenki w uszach już dawno pękły). Piwo tańsze od wody, choć większość młodzieży wybiera nabuzowanie się wielkimi dawkami Monstera (jedyny napój rozdawany za darmo). A drugim, darmowym artykułem są prezerwatywy – bardzo przydatne jako coś co można dać ulubionemu zespołowi do podpisania.
Poniżej kilka zdjęć z koncertu – pewnie trochę nudne: