Wyglada na to że CCAFS tak kocha Bezosa że specjalnie dla niego zezwolono na wystrzeliwanie satelitów na orbity polarne z Cape Canaveral. Loty na orbitę polarną z CCAFS były zabronione od 1960 roku kiedy to pierwszy stopień rakiety Thor spadł na Kubę i zabił krowę. Jednak w erze rakiet których pierwsze stopnie lądują na barkach czy też w CCAFS, to ryzyko już nie istnieje. USAF wymaga jednak by rakieta która będzie leciała na taką orbitę wyposażona była w automatyczny system samozniszczenia. No i sama trajektoria lotu jest ciekawa – rakieta najpierw leciała by wzdłuż wybrzeża Florydy by za Miami skręcić lekko i skierować się na południe.
Dlaczego to taka wielka rewolucja? Dla ULA i SpaceX oznaczało by to spore obniżenie kosztów – loty na orbity polarne nie są zbyt częste a infrastrukturę trzeba utrzymywać. Dla Blue Origin oznacza to brak konieczności budowania platformy w Kalifornii czy na Alasce. Drugim ważnym powodem jest społeczność lokalna – na Space Coast rakiety uważane są za kurę która znosi złote jajka. W Kalifornii nieustannie odbywają się protesty przeciwko wystrzeliwaniu rakiet z Vandenberg. Do tego zadaniem Vandenberg jest przede wszystkim obsługa startów wojskowych pocisków balistycznych a rakiety muszą się dostosować do ich harmonogramu.
SpaceX podobno na razie nie planuje zamknięcia swojej platformy w Vandenberg, ale ULA już zapowiedziała że weźmie to pod uwagę w swojej strategii – w ten sposób firma mogła by zmniejszyć ilość swoich platform do jednej a jednocześnie zwiększyć częstotliwość lotów z niej a co za tym idzie zmniejszyć udział kosztów stałych w każdym locie. Oczywiście Blue Origin też jest zainteresowany tą opcją. Zadowolenie wyraziła także firma OneWeb produkująca satelity na Space Coast. Podejrzewam że ta nowa trajektoria przyciągnie także firmę RocketLab – zamiast dwóch platform – jedna w Nowej Zelandii i jedna w KSC, mogli by obsługiwać wszystkie loty z jednego miejsca.
Z mojego punktu widzenia to świetna zmiana – będzie można robić jeszcze ładniejsze zdjęcia z długim czasem naświetlania, bo rakieta będzie dłużej w zasięgu wzroku. No i zwiększy to częstotliwość i miejmy nadzieję różnorodność startów z Cape Canaveral. Dobre czasy idą!