W głowie się kręci

Czyli następna firma która nagle uznała że najlepszym sposobem zarobienia kasy jest nie wystrzeliwanie rakiet ale budowanie megakonstelacji satelitów. Choć 250 satelitów to trudno nazwać megakonstelacją. Chodzi o SpinLaunch. Pamiętacie pewnie jak firma wpadła na raczej dość nowatorskie rozwiązanie problemu wystrzeliwania ładunków na orbitę przez użycie centryfugi. I nawet zbudowała prototyp tejże który wystrzeliwał ładunki na wysokość kilkunastu kilometrów. Jednak rachunek ekonomiczny tego rozwiązania był od początku skazany na porażkę. Dlatego firma ucichła na jakiś czas. Ale teraz wraca z następnym „niezwykłym” rozwiązaniem.

Zacznijmy od pytania – dlaczego tak trudno zbudować konstelację satelitów komunikacyjnych? Głównym powodem są koszty startów. SpaceX udało się rozwiązać ten problem przez budowę rakiet wielokrotnego użycia. Dzięki temu koszty startów spadły na tyle że cały ten biznes ma szanse przynosić zyski. Ale jednocześnie to powoduje że potencjalna konkurencja ma dużo trudniej bez własnej rakiety. Amazon na siłę pcha projekt Kuiper ale mam poważne przypuszczenia że finansowo będzie to spora klapa, przynajmniej na początku. Drugi problem to koszt satelitów – te wszystkie zaawansowane anteny z cyfrowym formowaniem wiązki są kosztowne. Trzeci problem to segment naziemny – terminale z antenami które także potrafią cyfrowo formować wiązkę są równie kosztowne jak te anteny w kosmosie. Szczególnie że satelita z którym trzeba się komunikować może być w dowolnej pozycji względem użytkownika.

I tu właśnie SpinLaunch chce zrobić coś „nowatorskiego” – wystrzelić całą konstelację kilkoma lotami rakiet. Zamiast wielkich satelitów jak kto robi SpaceX czy Amazon, SpinLaunch planuje maleńkie satelity tak by jednym lotem można było zapełnić całą orbitę a kilkoma lotami zbudować całą konstelację 250 satelitów.

Druga innowacja to użycie specyficznych orbit dzięki czemu w dowolnym miejscu na ziemi można w dowolnym momencie policzyć gdzie dokładnie są satelity co ma znacząco uprościć terminale naziemne. Osiem dużych, tanich anten zamiast jednej małej i drogiej jak w Starlink i mamy odbiór sygnału.

Ostatnią „innowacją” jest użycie anten z reflektorami i analogowym sterowaniem kierunkiem sygnału (przez fizyczne obracanie anteny w kosmosie). To znowu w znaczący sposób upraszcza elektronikę kosztem mechaniki.

I w ten sposób te cztery innowacje (małe satelity, anteny satelitów które się fizycznie ruszają, orbity których położenie nie zmienia się dla punktów naziemnych i tanie terminale naziemne) mają spowodować że całość będzie zarówno tania w budowie jak i konkurencyjna cenowo dla Starlink.

Jak widzicie po ilości użytych cudzysłowów, jestem bardzo sceptycznie nastawiony do planów firmy. Po pierwsze mam poważne wątpliwości że uda im się wystarczająco zminiaturyzować rozmiar satelitów by można było zbudować konstelację kilkoma lotami. Po drugie mam wrażenie że dzięki masowej produkcji tych zaawansowanych anten, ich ceny spadły na tyle że konkurowanie przez nie używanie ich nie jest czymś co może przynieść krociowe zyski. A po trzecie mam wrażenie że użytkownicy jednak wolą jedną małą, płaską antenkę Starlink niż 8 wielkich anten które proponuje SpinLaunch. Nawet jeżeli mają one stać na dachu. Dlatego zamieszczam tą informację jako ciekawostkę, ale nie spodziewam się byśmy kiedykolwiek zobaczyli internet od SpinLaunch.

Marek Cyzio Opublikowane przez: