Wakacje

Jak pewnie zauważyli stali czytelnicy, od ponad tygodnia nie było żadnych aktualizacji. Pomimo że w piątek wystartował Atlantis! Niestety nie dane było mi oglądać tego startu, a wszystko przez niechęć bogów. Choć wyglądało że początkowo mi sprzyjali – moje modlitwy do boga techniki zostały wysłuchane i zepsuł on silnik Atlantisa. Ale NASA naprawiła ten silnik na czas. W związku z czym prosiłem boga pogody o zesłanie co najmniej huraganu. Pewnie niewystarczająco, bo wyszła mu tylko fala tropikalna a do tego taka słaba że Atlanitis i tak poleciał. Cóż, następnym razem będę musiał złożyć jakieś ofiary (np. zepsuć jakiś gadget albo umyć samochód – to ostatnie jest wręcz gwarantowanym sposobem na wywołanie deszczu).

Byliśmy w dwóch parkach narodowych – Grand Teton i Yellowstone. Nie bardzo wiem jak opisać całą wycieczkę, bo oba te parki są wręcz bajkowe i każdy powinien mieć je na swojej „bucket list„. Połączenie strzelistych gór, fioletowych jezior, rwących rzek, trawiastych dolin i zwierzyny nie bojącej się ludzi jest tak niesamowite że nadal po zamknięciu oczu jestem nadal w Yellowstone. 
Wycieczkę rozpoczęliśmy z Jackson, WY – małego miasteczka znanego przede wszystkim z niedaleko położonego ośrodka narciarskiego – Jackson Hole. Kilka lat temu mieliśmy przyjemność odwiedzić ten ośrodek w zimie (a mi się nawet udało zjechać ze szczytu na snowboardzie, choć przyznam się że na raczej trzęsących się kolanach) i marzeniem mojej żony było zawsze zobaczenie jak te góry wyglądają w lecie. Okazało się że jej marzenie było bardzo dobre, bo góry w lecie są równie (a może i bardziej?) zachwycające jak w zimie. Grand Teton (najwyższy szczyt pasma, 4199 metrów n.p.m.) wygląda naprawdę groźnie, szczególnie że wyrasta prosto z pięknej doliny położonej prawie dwa kilometry niżej. Widać że to bardzo młode góry – szczyty są nadal ostre i nie wygładzone przez pogodę i roślinność. Z Teton Village kursuje kolejka linowa (świeżo zbudowana) wywożąca zwiedzających na szczyt resortu, na wysokość 3185 metrów. Ze szczytu podziwiać można zarówno Grand Teton jak i dolinę w której znajduje się Jackson. Rada dla zwiedzających – nasmarujcie się porządnie olejkiem do opalania, bo inaczej będziecie płakać w nocy (niestety sprawdzone) – słońce na tej wysokości opala znacznie bardziej intensywnie i 10 minut wystarczy żeby się przypiec. 
Drugiego dnia wycieczki postanowiliśmy zwiedzić okolice Jenny Lake w Grand Teton NP, a w szczególności Cascade Canyon. Wybraliśmy się wcześnie rano, dzięki czemu uniknęliśmy tłumów. Kanion jest przepiękny, nawet w lipcu jest w nim sporo śniegu. Po drodze widzieliśmy kilka łosi, niektóre z bardzo bliska (byliśmy raczej nie do końca świadomi tego jak niebezpiecznym zwierzęciem może być wkurzony łoś), widzieliśmy także ślady niedźwiedzi. Byliśmy raczej nieświadomi niebezpieczeństwa na jakie się narażamy, ale jako że od czasu do czasu spotykaliśmy inne osoby na szlaku, to wydawało nam się że jest OK. Szczęście nam dopisywało, bo nie spotkaliśmy żadnego niedźwiedzia, pomimo że ten kanion to ich ulubione miejsce żerowania. I bardzo dobrze, bo nie mieliśmy żadnych środków ochrony – jakoś szkoda mi było pieniędzy na (bardzo zalecany) „bear spray” i jakby przyszło co do czego, to pewnie by się to dla nas źle skończyło. A że to nie są żarty okazało się następnego dnia – zaraz obok Wielkiego Kanionu Yellowstone miś grizzly zaatakował małżeństwo idące bardzo podobnym szlakiem, zabijając jedną osobę i raniąc drugą. To mogliśmy być my – mieliśmy w planach przejście właśnie tym szlakiem w tym samym dniu, tylko kilka godzin później. Ta tragedia dała nam trochę do myślenia i później raczej ostrożnie wybieraliśmy trasy wspinaczek.
Zobaczyliśmy także The Old Faithful – najsłynniejszy z gejzerów. Jest on tylko jednym z wielu, gejzerów na olbrzymim płaskowyżu, w sumie nie wiem dlaczego jest taki sławny, bo inne strzelają wyżej i efektowniej. Okazało się też że jestem bardzo uczulony na gejzery – praktycznie straciłem wzrok po kilku minutach przebywania w ich okolicy. Klimatyzacja i Visine jakoś doprowadziły mnie do stanu w którym od biedy mogłem jechać i jakimś cudem (cudem, bo w sumie nawet nie pamiętam drogi) udało nam się dotrzeć do naszego drugiego miejsca postojów – West Yellowstone, MT. West Yellowstone jest maleńkim miasteczkiem zaraz u bramy parku. Miasteczko wygląda jakby czas się zatrzymał na początku 20’stego wieku, brakuje tylko kowboi strzelających się na ulicach. Nawet hotel w którym mieszkaliśmy (Stage Coach Inn) był wybudowany w latach 40’stych i wyglądał jakby raczej nie przeprowadzano w nim większych remontów od tamtych czasów. 
Następny dzień spędziliśmy objeżdżając tzw. dolną pętlę (w Yellowstone są dwie pętle drogowe – dolna i górna) – trasa prowadziła od Madison, poprzez Norris, Canyon, Lake, Bay Bridge, West Thumb i Old Faithful znów do Madison i West Yellowstone. Najciekawsze miejsca moim zdaniem to gejzery w Norris, Wielki Kanion Yellowstone (który jest naprawdę niesamowity), doliny wzdłuż rzeki Yellowstone, błotny wulkan, brzegi jeziora Yellowstone, naturalny most w okolicach Bay Bridge, gejzery w West Thumb (raj dla fotografa!) no i oczywiście pola gejzerów na północ od Old Faithful. Popełniliśmy oczywiście kilak głupot w czasie tej wycieczki, największą było pewnie wybranie się samemu na dość długą (kilka kilometrów) wycieczkę przez las do „naturalnego mostu” – szanse na spotkanie niedźwiedzia były olbrzymie (widzieliśmy zarówno świeże ślady w kałuży jak i świeżo zaznaczone drzewa), a my nie zdawaliśmy sobie sprawy z niebezpieczeństwa. Zresztą nie tylko niedźwiedzie są niebezpieczne – w okolicach błotnego wulkanu widzieliśmy bizona atakującego ludzi (na szczęście udało im się uciec). Okazało się także że jestem uczulony tylko na niektóre gejzery – zarówno te w Norris jak i te w West Thumb nie robiły na mnie żadnego wrażenia, ale samo wyjście z samochodu w okolicach Old Faithful spowodowało natychmiastowy atak alergii. Pewnie związane jest to z jakimiś różnicami w mikroelementach jakie te gejzery wyrzucają. Moja żona twierdziła że jestem uczulony na siarkę, ale znalazłem specjalnie dla niej niezwykle śmierdzący siarką gejzer w Norris i wszedłem w jego opary na dłuższą chwilę bez żadnych objawów. Jeżeli ktoś czytający jest geologiem, to proszę o informację o tym co może być przyczyną takich różnic w alergii.
Inna luźna uwaga – w Yellowstone chyba nie słyszeli o wychowaniu w prohibicji – piwo w restauracji jest tańsze od Coca Coli. A wino jest tańsze od piwa! Także wszelkie sklepiki (General Store) wyposażone były w bardzo bogaty wybór alkoholi po niezwykle atrakcyjnych cenach. Cóż, pewnie ludzie przyjeżdżający na kemping muszą jakoś zabijać czas…
Przedostatni dzień wycieczki spędziliśmy na objechaniu „północnej pętli” – od Madison, poprzez Norris, Mammoth i Tower Falls do Canyon a następnie znowu Norris i Madison. Okazało się że północna część parku jest chyba nawet piękniejsza od południowej. Trasa z Norris do Mammoth to marzenie każdego kierowcy, niestety National wyposażył mnie w samochód zabijający jakąkolwiek przyjemność z jazdy więc tylko mogłem marzyć o tym jak by się fajnie jechało. Po drodze mieliśmy ciekawą przerwę spowodowaną korkiem. A przyczyną tego korka było spore (na oko ponad 100 sztuk) stado bizonów, które uznało drogę za najlepszy sposób przejścia z jednego punktu do drugiego i nie przejmowało się zupełnie samochodami. Bizony są przepiękne, a ich oczy powodują że człowiek natychmiast chce przejść na wegetarianizm (na szczęście jest to bardzo krótkotrwałe i 10 minut później już zajadałem się buffalo jerky).  
Najciekawsze miejsca w „północnej pętli” to Mammoth i niesamowite „tarasy” powstałe w wyniku działania gejzerów. W Mammoth znajduje się także historyczny Fort Yellowstone wokół którego podlewa się trawę. Co powoduje że jest to ulubione miejsce jeleni. Leżały sobie w cieniu budynków a co mniej rozsądni turyści kazali dzieciom podchodzić bardzo blisko by móc zrobić dobre zdjęcie. Czekałem chwilę z aparatem by uwiecznić atak jelenia na jakieś dziecko, ale jeleń nie był chętny do ataku i w końcu zrezygnowałem. 
Drugim, niesamowitym miejscem na pólnocnej pętli jest przełęcz Dunraven, gdzie trzeba się wspiąć samochodem na wysokośc 2700 metrów. Można stamtąd wyjść na górę Washburn, z której podobno są niesamowite widoki na Wielki Kanion Yellowstone. Niestety w momencie kiedy w końcu tam dotarliśmy rozpętała się straszna burza i musieliśmy zrezygnować z tej pięknej wycieczki.
Ostatni dzień wycieczki spędziliśmy zwiedzając Big Sky, MT – ośrodek narciarski z dość groźnie wyglądającymi stokami. Trafiliśmy tam na bardzo przyjemny, polski akcent – w budce z hamburgerami jednym z dań były pierogi. Właścicielka budki jest polką, a pierogi były przepyszne!
Tak się zasiedzieliśmy w Big Sky, że cudem udało nam się zdążyć na samolot do domu – samochód oddałem metodą „porzucenia”, na lotnisku zapomnieliśmy że mamy wodę w plecaku, co ciekawe TSA też jej nie zauważyła dzięki czemu mieliśmy co pić w samolocie zanim podali napoje. Za to TSA przyczepiła się do niewymiarowych rozmiarów torebki z kosmetykami mojej żony – była ona o przepisowej pojemności (1/4 litra), ale była raczej podłużna niż kwadratowa i uznano to za co najmniej atak terrorystyczny. Do samolotu wsiedliśmy praktycznie ostatni. Gdybym jechał trochę wolniej, lub gdybyśmy trafili na serię czerwonych świateł, to pewnie samolot by poleciał bez nas.
Wycieczka była bardzo udana i teraz nie mogę się doczekać następnej, niestety jeszcze nie wiem gdzie.
Poniżej kilkadziesiąt zdjęć (miłośnicy zaglądania w EXIF’y zauważą pewnie że na wielu z nich są dokładne koordynaty GPS – kupiłem sobie przystawkę do Nikona i uważam ją za świetny wynalazek):

Big Sky, MT – zjechanie na desce z tej góry musi być niesamowite!
Dolina w okolicach Roosevelt
Niedźwiadek
Prehistoryczne drzewo
Jeleń w Mammoth
Gejzery w okolicach Mammoth
Sypiące się kominy z magmy w okolicach Mammoth
Bizon na drodze
Martwa ziemia przy gejzerach
Jezioro Yellowstone i podwodne gejzery
Jezioro Yellowstone
Naturalny most w okolicach Bay Bridge
Widok w okolicach Bay Bridge
Ślady niedźwiedzia
Jezioro Yellowstone
Rzeka Yellowstone
Wodospad w Yellowstone Grand Canyon
Jeden z wodospadów w Yellowstone Grand Canyon
Yellowstone Grand Canyon
Old Faithful
Widoczek w okolicach wodospadów Lewis
Łoś w zaroślach
Żona na szlaku w okolicach jeziora Jenny
Hidden Falls w Grand Teton NP
Korniki w akcji
Grand Teton, Mount Moran i inne szczyty
Rzeka Cottonwood Creek
Łoś z bliska
Jeden ze szczytów w Grand Teton
Widok ze szczytu w Jackson Hole, WY
Skała
Kolejka linowa na szczyt w Jackson Hole, WY
Marek Cyzio Opublikowane przez: