Wczoraj odbyło się spotkanie w sprawie nowej platformy dla SpaceX w CCSFS. I mam wrażenie że SpaceX na razie wycofuje się z planu łapania boostera na wieży startowej. Wygląda na to że zanim to nastąpi, to Starship będzie lądował na barkach. Przynajmniej tak to pokazało US Coast Guard, a oni zwykle wiedzą dobrze, bo SpaceX musiał się do nich zwrócić z prośbą o koordynację.
Oczywiście to rodzi całą górę pytań:
– skąd ma SpaceX wziąć odpowiednio dużą barkę? Obecne są raczej za małe na to by rakieta na nich wylądowała (zakładając nogi o podobnym zasięgu jak F9).
– czy taka wielka barka będzie mogła wejść do portu? Skąd wsiąść odpowiednio wysoki dźwig żeby przestawić SuperHeavy z barki na transporter? Czy pionowy transport z portu na LC-39A czy LC-37 jest możliwy (kable energetyczne, szerokość dróg itp.)
– same nogi – jak na razie nie widzieliśmy żadnych prototypów czy nawet wizualizacji tychże. Starship ma się bardziej nagrzewać niż F9 więc kompozytowe/aluminiowe nogi mogą tego nie wytrzymać. Gdyby SpaceX planował nogi to już na pewno byśmy widzieli prototypy, no chyba że pracownicy boją się wkurzyć Elona
– skoro są nogi to czemu nie lądować na LZ-1 czy nawet na nowej platformie do lądowania blisko wieży – ile problemów z transportem by znikło…
Więcej pytań niż odpowiedzi… Można założyć że całkowicie jednorazowy Starship/SuperHeavy nie ma żadnego sensu operacyjnego bo koszty olbrzymie i nawet przy sporym udźwigu nadal tańszy będzie Falcon Heavy. Dlatego należy zakładać że odzysk pierwszego stopnia będzie tak szybko jak to tylko technicznie możliwe. Do tego udźwig jest znacznie lepszy jeżeli pierwszy stopień może lądować na barce na Atlantyku, ale to chyba mało ważne bo Starship ma tak duży udźwig że może się opłacać utrata 30% by nie musieć lądować na barce. Nie wiem, jakoś mi to wszystko nie pasuje do kupy. O ile nogi w SuperHeavy wydają mi się realne, szczególnie na początku, o tyle spodziewał bym się raczej lądowań na lądzie zamiast na barkach. Ale SpaceX nie raz już nas zaskoczył.
Jak pewnie pamiętacie lądowanie F9 na lądzie było relatywnie łatwe – udało się SpaceX za pierwszym razem. Lądowania na barkach były znacznie trudniejsze, podobnie jak dostarczenie rakiety w jednym kawałku po lądowaniu. Oczywiście firma się nauczyła na błędach i pewnie lądowanie SuperHeavy będzie banalne jak w końcu uporają się z RUDami w czasie pracy silników. Co podejrzewam że nastąpi już w najbliższym locie – spodziewam się że będzie on w 100% udany włącznie z miękkim lądowaniem Starship obok Hawajów. Skoro NASA bez problemu wyhamowała Promem Kosmicznym w atmosferze w czasie jego pierwszego lotu, to dziwne by było gdyby SpaceX tego nie powtórzył. Szczególnie biorąc pod uwagę to że Starship miał kilka testowych lotów, mają dobrze dopracowany model dynamiczny, komputery obecnie są nieporównanie mocniejsze niż w latach 70’tych i jedyne co tak naprawdę może spowodować porażkę to trwałość silników. Ale tutaj SpaceX podobno poczynił olbrzymie postępy więc jestem optymistą.