Dziś szybka notatka o Vulcanie ULA czyli rakiecie której legendarne opóźnienia są tylko porównywalne z New Glenn czy SLS czy Ariane 6 czy H III czyli mówiąc z praktycznie każdą rakietą jaka w ostatnich latach powstawała. Okazuje się że Vulcan raczej nie poleci z pierwszą misją dla wojska w tym roku i że start misji USSF-106 opóźni się do 2025. Problemem jest certyfikacja rakiety która idzie oporniej niż to przypuszczano (co podobno nie jest w żaden sposób związane z awarią SRB w czasie ostatniego lotu). Problem z SRB też nie jest jeszcze rozwiązany.
Wg. wcześniejszych planów Vulcan miał w tym roku wykonać dwie misje dla wojska. Ładunki dla tych misji (USSF-106 i USSF-87) są od dawna gotowe i czekają na rakietę. Wojsko jest dość ostro wkurzone. ULA ma do wykonania kilkadziesiąt (25?) wojskowych startów które firma wygrała w czasie ostatniego przetargu a które mają odbyć się do końca roku fiskalnego 2027 (czyli do jesieni 2028). Możliwe że wojsko zabierze ULA część z tych startów i da SpaceX, ale to nie jest jeszcze zdecydowane.
Cóż, najpierw było czekanie na BE-4. Potem były problemy z Centaur 5. Teraz są problemy z SRB. Vulcan nie ma szczęścia. A te opóźnienia po raz kolejny pokazują że SpaceX’owe podejście do budowy rakiet jest lepsze – tylko wielokrotne testy wyprodukowanych komponentów są w stanie pokazać problemy których nie da się wykryć komputerową analizą przed produkcją.