Wygląda na to że Boeing w końcu wygra wyścig do ISS ale trochę odwrotnie niż to firma planowała. Pewnie pamiętacie jak kilka lat temu ekscytowaliśmy się czy Boeing czy SpaceX będzie pierwszą firmą której komercyjna kapsuła doleci do IsS i zabierze amerykańską flagę którą zostawiła tam załoga ostatniego lotu promu kosmicznego. Było wiele momentów w których wydawało się że Boeing jest leaderem tego wyścigu. Jednak historia potoczyła się troszkę inaczej (przy wydatnej pomocy Boeinga) i SpaceX nie tylko że przywiózł flagę ale także zdąży wysłać co najmniej 9 (!) regularnych załogowych misji dla NASA zanim w końcu Boeing wyśle pierwszą. NASA dziś poinformowała że CFT-1 planowany jest na kwiecień 2024 a pierwsza regularna misja Starlinera na początek 2025.
Jako że NASA kupiła od SpaceX razem 14 lotów do ISS a od Boeinga 6, to wychodzi mi że Starliner będzie prawie na pewno ostatnią kapsułą która poleci do ISS przed jej deorbitacją. I w ten sposób Boeing wygra ten wyścig, ale tak od drugiej strony. Oczywiście zakładamy że ISS wytrzyma na tyle długo by Boeing dał radę wysłać na nią sześć kapsuł. No i zakładamy że Boeing jednak w którymś momencie nie powie „pas” i nie odda części kasy NASA żeby zminimalizować straty.
Wiadomo że Starliner nie ma żadnej przyszłości po 2030 – Boeing się do tego przyznał. Nie będzie żadnych prób certyfikacji Starlinera na Vulcan. Nie będzie produkcji dodatkowych kapsuł. Cały ten program przyniesie Boeingowi olbrzymie straty bez żadnych szans na ich odzyskanie w przyszłości. Cóż, firma się boleśnie przekonała że kontrakty „fixed price” wymagają zaangażowania i zarządzania kosztami. Może się czegoś nauczą.