Następne, prawdopodobnie bardzo długie opóźnienie startu Starliner’a. Partacze (bo jak inaczej ich nazwać???) owinęło wiązkę (i?) przewodów taśmą izolacyjną która okazuje się być palna w atmosferze jaka jest w Starlinerze. Jak pamiętacie z doświadczeń z Apollo 1, palne wiązki przewodów to bardzo zły pomysł. Jako że wiązki pewnie nie są na wierzchu ale gdzieś głęboko w trzewiach pojazdu, to można się spodziewać wielomiesięcznego opóźnienia.
Drugi problem to spadochrony. Ktoś źle policzył maksymalne siły jakie będą działały na nie. Jak policzono właściwe siły a następnie przetestowano spadochrony z użyciem tych sił to się urwało. Trzeba będzie prawdopodobnie zrobić nowe spadochrony z grubszymi linkami / poprawionym materiałem (z informacji wynika wyłącznie że się urwało w miejscu mocowania, ale co się urwało?). To może spowodować że spadochron nie będzie chciał się zmieścić w miejscu w którym jest schowany. Albo będzie ciaśniej pasował. Pewnie trzeba będzie przetestować czy w razie czego wylezie – wydaje się że to banalna zmiana ale jej konsekwencje mogą być poważne i ilość testowania znacząca + może za sobą pociągnąć całą kaskadę zmian. Mówiąc inaczej – nie widzę szans by Starliner poleciał w tym roku i raczej średnie szanse na lot w 2024. I szczerze to nie będę zdziwiony jak Boeing rzuci ręcznik i się podda. Kapsuła kosztuje ich już tyle, że nie ma szans by kiedykolwiek te inwestycje się zwróciły. A że firma jest notowana na giełdzie to nie może sobie tak topić kasy dla widzimisię CEO, nawet jeżeli cel jest szczytny. Oczywiście można policzyć koszt „spalonych mostów” w NASA jeżeli by się Boeing wycofał, ale podejrzewam że jest on minimalny – Boeing buduje pierwsze stopnie SLS = NASA ich potrzebuje. Boeing także pracuje nad (opóźnionym i znacznie powyżej budżetu) EUS, ale to kontrakt cost+ więc firmie się opłaca. Szczególnie teraz kiedy EUS ma kosztować więcej za sztukę niż pierwszy stopień bo Boeing wymyślił sobie że będzie kompozytowa.