Jak informuje SpaceflightNow, Soyuzy którymi miał polecieć następny Progress oraz załogowy Soyuz dostaną nowe silniki RD-0110. Jak pamiętacie, Roskosmos wywróżył z fusów że przyczyną awarii musiało być rozlecenie się turbopompy silnika, które to spowodowało pęknięcie zbiornika ciekłego tlenu trzeciego stopnia. Z fusów dlatego że nie ma żadnej telemetrii która by bezpośrednio wskazywała na tą przyczynę – po prostu uznano że to w jaki sposób znikła telemetria wskazuje na pęknięcie zbiornika ciekłego tlenu a jego pęknięcie na pewno jest spowodowane przez eksplozję turbopompy. Nie przez słabej jakości spaw, nie przez uderzenie mikrometeorytu, nie przez ingerencję obcych ale przez eksplozję turbopompy. A eksplozja tejże była spowodowana albo przez ciała obce albo przez „złamanie procedur montażu pompy”. W związku z czym jako akcje zaradczą zaplanowano zmianę silników RD-0110 na takie, gdzie procedury montażu pompy nie zostały na pewno złamane. To ostatnie jest ciekawostką – wydawało by się że przy budowie silników rakietowych przestrzega się bardzo dokładnie procedur i jest pełna dokumentacja tego co, kto i jak zrobił (zazwyczaj każdą operację wykonują dwie osoby – jedna robi a druga weryfikuje zgodność z procedurami, robi zdjęcia itp.). Czyżby więc dodano trzecią osobę która kontroluje że te dwie pierwsze robią co powinny? Kontrola kontroli jakości… Ciekawe także w jaki sposób Roskosmos planuje zapobiec ciałom obcym w zbiornikach? Jak pewnie pamiętacie jedną z wiodących teorii na temat eksplozji Antaresa jest to że ktoś zapomniał zabrać ze zbiornika saszetki z silikonowymi kuleczkami do pochłaniania wilgoci. Jako że zbiorniki trzeciego stopnia Soyuza są balonami z bardzo cienkiej stali i nie ma do nich żadnych większych włazów, to można je jedynie zbadać laparoskopowo. Jednak badanie takie jest trudne z uwagi na sporą ilość różnych zakamarków – po pierwsze przez zbiornik ciekłego tlenu biegnie izolowana rura z kerozyną. Po drugie ciśnienie w zbiorniku jest utrzymywane w bardzo ciekawy sposób – silnik ma osobną komorę spalania zaprojektowaną tylko do tego celu – spala się w niej tlen z kerozyną a komora jest chłodzona ciekłym tlenem. Tlen z chłodzenia komory wraca do zbiornika ciekłego tlenu w celu utrzymywania w nim ciśnienia a spaliny idą do zbiornika kerozyny i tam utrzymują ciśnienie.
Dodatkowo w zbiorniku znajdują się jeszcze rurki do napełniania, czujniki poziomu tlenu, ciśnienia, zawory do upuszczania nadmiaru ciśnienia itp. To wszystko powoduje że ilość miejsc w których może się coś oderwać jest spora. Jeżeli Roskosmos ma wątpliwości związane z jakością wykonania, to rozsądnym krokiem było by wymienienie całego trzeciego stopnia zamiast tylko silnika. Ale widocznie albo nie mają żadnych wątpliwości związanych z konstrukcją zbiornika (co jest dziwne jako że przyczyną jednej z poprzednich awarii było właśnie pęknięcie zbiornika spowodowane niedokładnym spawem), albo po prostu jest to za drogie lub zbyt czasochłonne – produkcja Soyuzów U została wstrzymana w kwietniu 2015 i pewnie nie da się jej wznowić. Jednak Soyuz-FG jest nadal produkowany, a trzeci stopień Soyuza-U i Soyuza-Fg jest identyczny, z wyjątkiem awioniki. Jako że Soyuz-u i Soyuz-FG używają jeszcze antycznych, analogowych systemów kontrolnych, to są one troszkę inne dla wersji towarowej i załogowej.
Miejmy nadzieję że następny lot Progressa do ISS się uda – jeszcze jedna awaria Soyuza-U spowodowała by wielkie zamieszanie na wielu frontach.