Za wcześnie odtrąbiliśmy sukces lądowania na księżycu. IM-1 leży. Okazuje się że nie udało się całkowicie zlikwidować poziomej składowej prędkości lądownika i w momencie dotknięcia Księżyca miał nadal 2 m/s poziomej prędkości. I niestety zaczepił jedną nogą o jakiś kamień i się wywalił.
Samo lądowanie też było niezwykle nerwowe. Przed lądowaniem okazało się że ktoś w czasie przygotowań zapomniał włączyć radar który służył do mierzenia odległości od powierzchni księżyca. I było by po misji gdyby nie to że na pokładzie był drugi radar który zaprojektowała NASA i który miał wyłącznie dokonywać pomiarów do sprawdzenia czy całość działa. Udało się zmodyfikować oprogramowanie tak by używało danych z tego radaru i kto wie czy dzięki temu nie udało się wylądować lepiej niż gdyby oryginalny system działał.
Plusem jest to że po upadku panele słoneczne nadal dostają wystarczająco słońca żeby wszystkie instrumenty i eksperymenty działały. Minusem są problemy z komunikacją bo antena jest źle ustawiona.
Czyli trochę lepiej niż Japończycy ale nadal nie da się tego zaliczyć jako pełnego sukcesu. Szkoda…