Kilka dni temu (19 października) satelita Intelsat 33e przestał się komunikować ze stacją naziemną. Dość szybko okazało się że satelita eksplodował. Jak widać na animacji powyżej była to bardzo energetyczna eksplozja – niektóre z kawałków poruszają się z prędkością ponad pół kilometra na sekundę (relatywną w stosunku do prędkości z jaką latają satelity na geostacjonarnej). Jak możecie sobie wyobrazić to nic dobrego.
Satelita od początku był jakiś nie udany. Zaraz po starcie okazało się że główny silnik satelity nie działa i trzeba będzie podnosić orbitę silniczkami manewrowymi co opóźniło rozpoczęcie używania go o 3 miesiące. Rok później pojawiła się inna, niesprecyzowana usterka systemu silniczków manewrowych co spowodowało że trzeba było zużywać więcej paliwa na manewry. To miało zmniejszyć czas życia satelity o około 3.5 roku.
Dwa lata później bliźniaczy satelita – Intelsat 29e nagle doznał awarii w której wyniku zaczęło uciekać paliwo. Początkowo podejrzewanie uderzenia mikrometeorytu ale później okazało się że awaria prawdopodobnie była spowodowana złym wykonaniem okablowania które w połączeniu z większą niż normalnie aktywnością słońca coś uszkodziło i satelita poszedł na straty. Obecnie koziołkuje on bezwładnie po geostacjonarnej.
Oba satelity wyprodukowała ostatnio znana z nieustannych porażek firma Boeing. Na orbicie są jeszcze dwa satelity o tej samej konstrukcji, jednym z nich jest Intelsat 35e wystrzelony za pomocą Falcona 9 w 2017 roku.
Jak widać nie trzeba czekać na WWIII ani na rosyjskie czy chińskie testy broni antysatelitarnej – wystarczy pozwolić Boeingowi budować satelity 😉