Zapłon!

Dziś będę polecał czytelnikom książkę. Jest za darmo do ściągnięcia tutaj. Nazywa się „Ignition! An Informal History of Liquid Rocket Propellants” i opowiada historię paliw płynnych stosowanych w rakietach. Książka jest świetnie napisana, autor ma spore poczucie humoru i czytając ją wybuchamy śmiechem średnio raz na 4 strony. A jednocześnie dowiadujemy się dlaczego obecnie w rakietach używa się bardzo ograniczonej gamy paliw płynnych. 
Dowiadujemy się także jak ciężki był (i pewnie nadal jest) los chemika badającego i tworzącego paliwa rakietowe. Od ryzyka utraty kończyn w wybuchu, poprzez zatrucia rtęcią a skończywszy na śmierdzeniu tak że resztę życia trzeba było spędzić na pustyni z dala od ludzi. 
Książka opowiada o najbardziej szalonych pomysłach chemików w produkcji paliw rakietowych. Jednym z nich było np. użycie ciekłej rtęci jako paliwa – wspaniały sposób na otrucie wszystkiego w dużej odległości od rakiety. Inną było dołączenie grupy dimetyloaminowej do siarczanu merkaptanu w wyniku czego powstał związek pachnący tak że „całe bogactwo języka angielskiego nie jest w stanie opisać smrodu” (do tego smród ten przyciągał muchy).

Czerwonemu dymiącemu kwasowi azotowemu poświęcony został cały rozdział. Jak że był on używany przez wiele lat jako utleniacz, to prace nad ucywilizowaniem tego zdecydowanie niemiłego związku chemicznego były bardzo ciekawe. Dzięki pracom nad RFNA udało się w końcu wyprodukować tetratlenek diazotu, który jest obecnie używany jako utleniacz w wielu silnikach rakietowych (np. SuperDraco SpaceX).

Książka wspomina także paliwo i utleniacz przyszłości – paliwem jest ciekły lit a utleniaczem ciekły fluor. Spalanie tychże z dodatkiem 30% wodoru pozwala na osiągnięcie impulsu specyficznego 542 sekundy przy jednocześnie dość niskiej temperaturze komory spalania. To prawie okolice silników nuklearnych. Niestety prace nad tym rozwiązaniem zostały zarzucone w latach 70’tych, ale to paliwo wcześniej czy później wróci, szczególnie jeżeli planujemy wycieczkę na Marsa bez pomocy silników nuklearnych.
Warto też przeczytać rozdział o ciekłych paliwach jednoskładnikowych – takich, w których paliwo jest jednocześnie utleniaczem. Szczególnie ciekawe są wtedy systemy pilnujące by spalanie się paliwa następowało w komorze silnika a nie w rurach je doprowadzających czy też w zbiorniku. Ta, raczej niemiła cecha płynnych paliw jednoskładnikowych powoduje że nie używa się ich zbyt często. 
Po tej lekturze zupełnie inaczej patrzę na pomysły Blue Origin na zasilanie silnika ciekłym metanem i decyzje SpaceX o korzystaniu z kerozyny nawet w drugim stopniu rakiety. Dlatego wszystkim czytelnikom bardzo polecam tą książkę – czyta się ją świetnie, a śmiejąc się dowiadujemy się dlaczego nie wszystko co się pali nadaje się na paliwo. 
Marek Cyzio Opublikowane przez: