Na samym początku pozycja w miarę dobra, choć chyba zbyt duży kąt natarcia. Ale potem to co się dzieje to katastrofa. nie dość że silnikami do przodu to jeszcze zupełnie bokiem tak że największe temperatury były tam gdzie nie ma wcale płytek. Niesamowite że aż tak długo wytrzymał zanim się nie rozpadł…
Zdumiewa mnie to że kilkadziesiąt lat temu, NASA bez problemu za pierwszym razem dała radę wrócić z orbity promem kosmicznym. Kilkadziesiąt lat temu, kiedy komputery miały mniejsze moce obliczeniowe niż scalak w ładowarce do telefonu negocjujący napięcie i prąd ładowania z telefonem. Jakoś wtedy się dało bez problemu a tym razem Starship koziołkuje jakby nikt nie pomyślał nad tym gdzie będzie środek parcia, środek masy, jak sterować płetwami i silniczkami manewrowymi by ustawić się odpowiednio do wejścia w atmosferę itp. Moim zdaniem porażka na całej linii. Podobnie jak lądowanie boostera i bezsensowne ruchy tarek powodujące coraz większą niestabilność.