Bezos nie bez powodu wybrał LNG jako paliwo do swojej rakiety. Jak pewnie pamiętacie wspominałem kiedyś że LNG będzie napędzał nowe statki wycieczkowe. Okazuje się że jakiś miesiąc temu Port Canaveral podpisał z Carnival Cruise Line umowę na budowę nowego, olbrzymiego terminala przy którym będzie cumował najnowszy statek Carnival. Prace nad budową tego startu właśnie rozpoczęto w Turku w Finlandii. Statek ma mieć wyporność 180 tysięcy ton, brać na pokład 6500 pasażerów i 2000 załogi. I najważniejsze – ma być napędzany LNG. A to oznacza że port musi stworzyć całą infrastrukturę do przechowywania i tankowania LNG. Trudno sobie wyobrazić lepszą lokalizację z punktu widzenia Bezosa – od portu do LC-11/LC-36 jest około 10 km. Jak by się uprzeć to można by położyć rurociąg i zrezygnować z transportu cysternami, ale pewnie na początek wystarczą cysterny. Niestety LNG nie nadaje się do Raptora – ten wymaga czystego metanu a LNG ma go tylko 85-95% gdzie reszta to etan + śladowe ilości propanu, butanu i azotu. To właśnie etan jest problemem dla SpaceX – firma planuje głęboko schłodzony metan i domieszka etanu wytrącała by się jako śnieg i zatykała rury. Bezos planuje utrzymywać LNG w temperaturze bliskiej wrzenia i dodatek etanu nie przeszkadza BE-4. Oczywiście da się oczyścić LNG i zrobić z niego ciekły metan, ale wymaga to dość skomplikowanej instalacji (ciekły LNG podgrzewa się na tyle by wyparował sam metan zostawiając resztę w płynie a następnie skrapla się pary – czytelnicy produkujący bimber wiedzą o co chodzi) i nie wiadomo czy SpaceX po prostu nie policzy że taniej jest kupować ciekły metan gdzieś u producenta i wozić go przez pół USA.