Boczny do FH w Cape Canaveral 

https://twitter.com/parkerhagan/status/881206323278491652

To ta sama rakieta która poleciała z misją Thaicom 8. Czyli w tym momencie cały „dół” Falcona Heavy jest już w KSC. Możliwe że także drugi stopień jest na miejscu. Nadal nie wiadomo co z ładunkiem. 

Falcon Heavy jest niesamowicie trudną rakietą dla SpaceX. Wiele opóźnień wynikało z początkowego założenia że wszystkie trzy kawałki FH musza być identyczne. Okazało się to niemożliwe, ale przynajmniej boczne człony FH mają być „uniwersalne” z Falconem 9 choć nie do końca – problemem jest interstage – boczne człony FH jej nie mają. Mają w zamian czapeczkę. I to w czapeczce jest zainstalowana cała hydraulika i mechanika do sterownia lotkami. Jak Musk kiedyś powiedział – FH jest szczególnie trudny bo rakieta stale próbuje się rozerwać na osobne kawałki – trzeba tak sterować 27 silnikami by nie tylko lecieć we właściwym kierunku ale także by utrzymywać naprężenie mocowań w granicach bezpieczeństwa. Aerodynamika stanowi tu duży problem – boczne człony generują własne fale uderzeniowe które odbijają się od centralnego. To powoduje że silny działające na mocowania są olbrzymie i zmieniają się drastycznie w czasie lotu. Wielkim problemem jest także lądowanie i to nie tylko dlatego że będą w odstępie kilku sekund lądowały dwie rakiety blisko siebie. 

Im bardziej czytam o FH tym bardziej myślę jak bardzo ta rakieta nie pasuje do zasad SpaceX – jest przekombinowana z olbrzymią ilością dodatkowych systemów które mogą spowodować albo utratę misji albo przynajmniej utratę jednego z pierwszych stopnii. Wysyłamy 28 zamiast 10 silników. Trzeba wylądować trzema rakietami z czego jedna ma prędkość znacząco wyższą niż bezpieczna. Przez spory kawałek lotu dziewięć silników pracuje na nieoptymalnym ciągu. W sumie to jest gorzej – żeby nie przekroczyć max q oraz maksymalnego bezpiecznego przeciążenia silniki będą musiały pracować z mniejszym ciągiem w kilku kawałkach lotu. Wszystko jest bardzo dalekie od optymalności. Do tego Falcon Heavy ma nadal za mały udźwig by udało się wynieść na orbitę sensowny ładunek za pomocą drugiego stopnia który daje się odzyskać. A to cel SpaceX – nie marnowanie niczego poza paliwem i utleniaczem. 

O ile lepszym rozwiązaniem była by po prostu większa, jednoczlonowa rakieta – coś porównywalnego lub większego niż New Glenn Blue Origin. Zauważcie że teoretycznie Blue Origin ma szanse zaoferować mniejsze ceny niż SpaceX – będą mieli rakietę o większym udźwigu bez komplikacji Falcona Heavy – tańszą w eksploatacji. Taka perspektywa musi spędzać sen z powiek ludziom odpowiedzialnym za strategie biznesową SpaceX. 
Pamiętacie wiadomość sprzed jakiegoś czasu o tym że Musk ma w tym roku przedstawić wersje 2.0 planu kolonizacji Marsa? Ma ona pokazać nie czym docelowo będziemy latali na Marsa ale jak SpaceX zarobi na tyle pieniędzy żeby tą rakietę zbudować. Biorąc pod uwagę plany Blue Origin zbudowania od początku rakiety która jest lepsza od F9 i FH oraz plany Boeinga i OneWeb zabrania sporej części pieniędzy jaką SpaceX miał zamiar zdobyć na satelitarnym internecie trzeba się przygotować na to że firma będzie musiała zrewidować swój pierwotny plan zarobienia miliardów używając F9 i FH od czasu do czasu. Trzeba coś nowego, lepszego, co pozwoli konkurować z Blue Origin. I pewnie także jakiś zupełnie nowy pomysł na biznes – przeniesienie w kosmos czegoś co obecnie jest tylko naziemne i zrobienia z tego dużych pieniędzy. Zastanawiam się np. czy wyposażenie raczej nisko latających satelitów telekomunikacyjnych SpaceX w wysokiej jakości teleskopy nie pozwoliło by zrewolucjonizować następnego rynku – w tym momencie firmy zajmujące się dostarczaniem zdjęć satelitarnych wydają się dobrze zarabiać. Pomimo ze usługi jakie oferują są porównywalne z internetem na modemach – jak chcemy zdjęcie jakiegoś punktu na ziemi to musimy czekać nawet i dzień. A my chcemy wiedzieć co się dzieje teraz a nie jutro. Do tego te zdjęcia są drogie. Można by przy okazji zrewolucjonizować ten rynek. Ale to tylko przykład – założę się że Musk już sobie wszystko dokładnie na skrawku papieru policzył i już wie jaki rynek zrewolucjonizuje. A obecni gracze na tym rynku nawet nie zdają sobie sprawy z tego że za kilka lat pójdą z torbami. 

Inna idea jaką widzę to przesyłki – połączenie małych kapsuł z czymś w rodzaju drona. I zamiast czekać 24h na superszybką przesyłkę FedEx, dostaniemy ją za kilka godzin. To oczywiście będzie możliwe gdy starty rakiet będą wiele razy dziennie z kilku lokalizacji. Możliwe że w ten sposób będzie się np. opłacało dostarczać łatwo psujące się produkty luksusowe. Nie mam pojęcia jak duży jest rynek na takie usługi ale istnienie FedEx, UPS i DHL wskazuje na to że rynek musi być spory. Możliwe że za jakiś czas pojawi się także suborbitalny przewóz osób – zamiast lecieć 16 godzin samolotem do Australii dolecimy tam w 40 minut rakietą. Chciałbym wiedzieć co planuje Musk, ale musimy poczekać. Jestem pewien że będziemy po jego prezentacji zastanawiali się czemu myśmy na to nie wpadli…. 

Ale wracając do Falcona Heavy – mam nadzieję że to taki sam rozdział w historii SpaceX jak Falcon 1 i nie zobaczymy więcej niż kilka może kilkanaście lotów tej rakiety zanim nie pojawi się coś co ją zastąpi i co będzie bardziej pasowało do strategii SpaceX. 

I tym optymistycznym akcentem kończę mój przysługi post. 

Marek Cyzio Opublikowane przez: