Byłem na Gravity

Wybrałem się w piątek na premierę długo oczekiwanego filmu – Gravity. I mam mieszane uczucia. Z jednej strony film jest o kosmosie, grawitacji, astronautach itp. i byłoby niegrzecznie gdybym go za bardzo krytykował. Szczególnie że pomijając wady (o których napiszę za chwilę) film jest świetnie zrobiony – pięknie pokazane jest zachowanie się ognia i wody w nieważkości, wspaniale zrobione są sceny pokazujące jak trudne jest poruszanie się w kosmosie. Do tego główną rolę gra moja ulubiona aktorka – Sandra Bullock. Film trzyma w napięciu praktycznie od samego początku i nie odpuszcza właściwie do samego końca.

Ale jest też kilka wad filmu – poza problemami z faktami (teleskop Hubble krążący zaraz obok ISS na tej samej orbicie, a ISS krążąca po tej samej orbicie co chińska stacja kosmiczna) i nieprawdopodobnością wielu ze scen (np. Sandra wychodzi ze skafandru w spodenkach i podkoszulce czy też George latający plecakiem jak helikopterem, że nie wspomnę o scenach manewrowania Soyuzem), moim zdaniem największym mankamentem filmu jest nie wykorzystanie sceny w której mokra Sandra wyłazi z jeziora. Ta scena mogła przejść do kanonów filmu podobnie jak rozbierająca się Barbarella. Ale reżyser ubrał Sandrę w jakąś grubą, wojskową, zieloną podkoszulkę na której woda nie zrobiła żadnego wrażenia. Poza tym efekty 3D nie zawsze są właściwe – udo Sandry rozmiarów sekwoi pozostanie mi na zawsze przed oczami.

Jest jeszcze jedna, bardzo poważna wada tego filmu, ale nie wspomnę jej bo musiał bym zdradzić za dużo fabuły. Ale jestem pewien że czytelnicy ją zauważą oglądając film.

Podsumowując – film jest bardzo dobrze zrobioną, choć bardzo typową opowieścią o osobie której się udało. Schemat jest zachowany – Sandra mogła by równie dobrze wspinać się w Himalajach, płynąć na dno oceanu, pilotować uszkodzony samolot w środku burzy czy też jechać w Nascarze a fabuła była by taka sama – pomimo przeciwności losu znalazła by rozwiązania problemów i w coraz bardziej nieprawdopodobny sposób (np. łapiąc się za nogi wielkiego orła w Himalajach czy wysysając słodką wodę z krewetek na dnie oceanu) udało by się jej przeżyć i w końcu szczęśliwie dotrzeć do celu.

Nie będę zdradzał więcej fabuły, niech czytelnicy sami się wybiorą i obejrzą film.

Marek Cyzio Opublikowane przez: