Edycja 2 – SpaceX ma teraz sporo pracy w CCAFS – przede wszystkim trzeba przygotować LC-39A do startów Falcona 9 i Falcona Heavy + do lotów załogowych. Po drugie firma pewnie już dyskutuje z USAF na temat wydzierżawienia następnej platformy (platform?) do lądowań. Logicznym rozwiązaniem było by użycie LC-12 – jest obok, nikt jej nie używa, nie ma ona żadnego znaczenia historycznego. O tym czy firma planuje taki manewr dowiemy się już wkrótce – przygotowanie platformy do lądowań zajmuje kilka lat. Oczywiście możliwe jest że SpaceX tak dopracuje precyzję swoich lądowań że będzie można posadzić trzy człony na LC-13 tak jak to było na filmie promocyjnym Falcona Heavy. Jednak obecna konstrukcja platformy nie wydaje się przewidywać takiego rozwiązania i możliwe że trzeba będzie wybetonować jedną lub dwie nowe platformy by obsłużyć Falcona Heavy.
Następny start Falcona 9 v1.1 FT planowany jest na połowę stycznia. Wyniesie on wtedy na orbitę satelitę SES-9. Niestety wygląda na to że w tym wypadku lądowanie odbędzie się na barce – ładunek jest za ciężki żeby rakieta była w stanie wrócić do CCAFS.
Docelowo takie ładunki będzie wynosił Falcon Heavy – wtedy każdy z członów będzie miał wystarczająco paliwa na powrót do CCAFS i nic się nie będzie marnowało a barka nie będzie potrzebna. Z rożnych plotek i obliczeń wynika że docelowo SpaceX planuje używać Falcona 9 wyłącznie do lotów na niską orbitę okołoziemską. Wszystko lecące na geostacjonarną będzie używało Falcona Heavy z wszystkimi trzema członami lądującymi w CCAFS. Tylko bardzo ciężkie ładunki będą używały mieszanego schematu lądowania, gdzie centralny człon Falcona Heavy ląduje na barce. Oczywiście dla klientów skłonnych zapłacić pełną cenę istnieć będzie wersja jednorazowa Falcona Heavy o udźwigu kilkudziesięciu ton, ale takie ładunki wysyła tylko NRO i zdarzają się one raz na kilka lat.
Podejrzewam że SpaceX będzie oferował podobne rozwiązanie jak Ariane V – lot dwóch dużych ładunków jednocześnie. Ale w odróżnieniu od Ariane V, klienci będą mieli opcję lotu samodzielnie (wtedy wszystkie trzy stopnie wracają do CCAFS) albo z innym ładunkiem (wtedy centralny ląduje na barce). Pewnie cena tego drugiego będzie niższa dzieląc na dwa ładunki, ale zdecydowanie wyższa patrząc na cenę startu.
Jeżeli SpaceX’owi uda się zmienienie wczorajszego eksperymentu w rutynę, to konkurencja może spokojnie zacząć sikać w majtki. Firma obiecuje że docelowo będą używali każdej rakiety do stu razy – to nadal śmiesznie mało w porównaniu z tym, ile razy używane są samoloty, ale z drugiej strony Discovery, prom kosmiczny który odbył najwięcej lotów w kosmos, odbył ich tylko 39.
W ciągu najbliższych kilku dni czeka na następny prezent SpaceX – opublikowanie planów marsjańskich firmy. Rakiety o piętnastometrowej średnicy przy których Saturn V wygląda jak zabawka, wynoszące na niską orbitę okołoziemską prawie 300 ton ładunku, reaktory atomowe i statki kosmiczne będące w stanie wziąć za jednym razem kilkadziesiąt osób w kosmos – to wszystko nadal brzmi jak fantastyka, ale po wczorajszym pokazie staje się troszeczkę bardziej realne. Tylko troszeczkę oczywiście, ale jednak do wczoraj wiele osób uważało że Musk to fantasta i porywa się z motyką na słońce. Dziś myślę że ilość sceptyków jest znacznie niższa, choć oczekuję komentarzy pod tym postem mówiących „raz mu się udało”, „jedna jaskółka wiosny nie czyni”.
Edycja – wielu czytelników czeka na CRS-8 a nie na SES-9. Najnowsze plotki mówią o lutym, choć pojawiły się także jakieś doniesienia o tym że NASA myśli o przesunięciu misji na marzec. Wtedy pewnie CRS-8 zamieniło by się miejscami z następną, jeszcze nie zidentyfikowaną misją komercyjną. Aha – zgodnie z obietnicą pula nagród w konkursie wzrosła o dodatkową koszulkę. Czyli są już trzy dla trzech osób które trafią datę najbliższą dacie startu.