W tym tygodniu w końcu nastąpiły jakieś widoczne ruchy w Blue Origin – na platformę wyruszyła makieta pierwszego stopnia a nowy CEO pokazał zdjęcie drugiego stopnia z zamontowanymi silnikami. W porównaniu z latami nic-nie-dziania-się, to spory postęp. Jednak do pierwszego lotu jeszcze bardzo, bardzo daleko. Plotki mówią że może to nastąpić pod koniec 2024, ale jestem niezwykle sceptycznie nastawiony do tego terminu. Zwykle od pojawienia się pierwszego stopnia rakiety (do tego bez silników) do startu tegoż upływa kilka lat. Nawet Starship Booster 7 zajął ponad rok od pierwszego pojawienia się do startu. O SLS nie wspomnę… Pierwszy stopień Vulcana też paradował praktycznie gotowy ponad rok zanim poleciał. Dlatego jakoś trudno mi uwierzyć że po latach opóźnień i ślimaczego tempa budowy rakiety, Blue Origin nagle dostanie gwałtownego przyspieszenia i skończy New Glenn szybciej niż by to SpaceX zrobił. Szczególnie że w odróżnieniu od SpaceX, New Glenn ma za pierwszym razem mieć w 100% udany lot z lądowaniem itp. A tu nawet barki na której miałby wylądować jeszcze nie ma. Moim zdaniem jak zobaczymy pierwszy lot New Glenn w połowie 2025, to będzie to wielki sukces ale i to się wydaje optymistyczne i spodziewam się raczej przełomu 2025/2026.
Przepraszam Was za bycie sceptykiem, ale obserwując postępy Blue Origin jakoś nie jestem wielkim optymistą i nie spodziewam się by zmiana CEO spowodowała że firma nagle stanie się równie szybka jak SpaceX.