Tak, Floryda to dziwny stan, a ludzie tu mieszkający są jeszcze dziwniejsi. Tym razem wiadomość z Facebookowego profilu FWC. Policja zatrzymała samochód by sprawdzić czy kierowca zapłacił za wjazd do jednego z lokalnych „rezerwatów” (Wildlife Management Area – nie za bardzo wiem jak to prosto przetłumaczyć na Polski). Kierowca miał dowód zapłaty, jednak policjantów zdziwiła spora ilość kawałków aligatora walających się po samochodzie ze szczególnym uwzględnieniem łapy wciśniętej w deskę samochodu. Kierowca tłumaczył się że to resztki aligatora którego złapał kilka lat temu. Niestety smród gnijącego mięsa przeczył jego zapewnieniom. W końcu kierowca przyznał się że nielegalnie zamordował aligatora kilka dni wcześniej. Dostał za to mandat.
W całej tej historii zastanawia mnie najbardziej powód dla którego kierowca woziłby gnijące kawałki aligatora w kabinie samochodu ze szczególnym uwzględnieniem łapy aligatora wciśniętej w dziurę w desce? Czy macie może jakieś teorie które uzasadniały by to? Teoria że kierowca postanowił polować na muchy jest już zajęta.