Trochę przewrotny tytuł, bo jak na razie nie ma żadnych objawów by Rosja chciała się wycofać z ISS. Jednak ostatnie zawirowania wystraszyły poważnie NASA i agencja robi wszystko by się od Rosji uniezależnić. Astronautów da się dowieźć na ISS Dragonem, nadal nie jest to idealne rozwiązanie, ale wcześniej czy później Boeing osiągnie gotowość operacyjną Starlinera i przez jakiś czas (dopóki będą rosyjskie RD-180) NASA będzie miała plan awaryjny na wypadek kłopotów z F9. Które raczej są mało prawdopodobne bo rakieta jest lepiej przetestowana niż rosyjski Soyuz.
Jednak jest druga funkcja którą do tej pory wykonywali tylko Rosjanie – cykliczne podnoszenie orbity ISS. ISS ma własne silniczki manewrowe, ale używa się ich w ostateczności jako że mają ograniczoną trwałość. Poza tym są w rosyjskim module Zwiezda. Do podnoszenia orbity najczęściej używa się silników manewrowych Progressa. I do niedawna to były wszystkie opcje jakie miała NASA. Agencja od wielu lat eksperymentuje z Cygnusem – pierwsza próba odbyła się jeszcze w 2018 roku i pokazała że zmiana orbity jest możliwa. Potem była druga próba w 2022 roku – za pierwszym razem manewr przerwano po kilku sekundach, jednak powtórna proba się udała i Cygnus zmodyfikował orbitę ISS. Jednak kilka dni temu odbyło się pierwsze „rutynowe” podniesienie orbity – 11 sierpnia przycumowany do ISS Cygnus uruchomił swoje silniki na 22 minuty i podniósł perygeum orbity ISS o prawie 3 mile.
I w ten sposób mamy w końcu pełną niezależność NASA od Rosji. Nawet jakby Rosjanom odbiło i chcieli odpiąć rosyjski segment od ISS, to stacja przeżyje.
Pewnie się zastanawiacie dlaczego SpaceX nie oferuje opcji podnoszenia orbity ISS za pomocą Dragona 2? Jest kilka powodów dla których to niemożliwe. Pierwszy jest banalny – Dragon 2 nie ma na tyle paliwa. Jak widać zmiana orbity ISS wymaga uruchomienia silnika na kilkadziesiąt minut. Drugi powód jest techniczny – taka zmiana położenia wymaga połączenia komputera pojazdu z komputerem ISS które nie jest zaimplementowane w Dragonie. Trzeci też jest dość prozaiczny – silnik który używany jest do podnoszenia orbity musi mieć możliwość płynnej regulacji kierunku ciągu – Draco w Dragonie są przymocowane na sztywno. Tak, SpaceX mógłby to wszystko rozwiązać za pomocą specjalnego modułu serwisowego, ale było by to kosztowne + wyeliminowało by możliwość transportu ładunków nie wymagających atmosfery.
Dokładnie z tych samych powodów nie spodziewam się by Starship miał możliwość podnoszenia orbity ISS. Choć kto wie, w końcu prom kosmiczny to potrafił pomimo że silniki manewrowe były w „niewłaściwych” miejscach i nie miały opcji precyzyjnej kontroli kierunku ciągu.