Jednak poważniejsza awaria

Atlas V wraca do VIF. Awaria Starliner’a jest poważniejsza. Sprawdzono wszystko i wygląda na to że to jakiś zaworek wysiadł. Na tyle krytyczny że nie da się startować z zepsutym. Wiadomo że w środę nie poleci. Nie wiadomo jednak kiedy poleci i jak skomplikowana jest naprawa. Niektóre zaworki potrafią być bardzo głęboko zagrzebane w strukturze pojazdu i ich wymiana nie jest prosta.

29 sierpnia do ISS leci Dragon 2 z zapasami. Ma użyć tego samego portu do cumowania co Starliner = kapsuła musi go opuścić przez tą datą. To zostawia naprawdę niewiele czasu na start misji. Planowane jest 5 dni przycumowania Starliner’a do ISS i można założyć że NASA wolała by mieć kilka dni bezpieczeństwa na wypadek problemów. Czyli Starliner musi polecieć przed 20 sierpnia.

Start po tym jak od ISS odczepi się Dragon 2 też jest problemem. Przede wszystkim dlatego że misja jest planowana na co najmniej 60 dni czyli wolny port do cumowania będzie dopiero gdzieś w listopadzie. W międzyczasie ULA musi wystrzelić sondę Lucy w połowie października. A to oznacza że trzeba by rozłożyć Altas V na kawałki i odwieźć do HIF tak by dało się zbudować rakietę dla tej sondy.

Podsumowując – ten zaworek może spowodować że start Starliner’a opóźni się aż do grudnia. Wtedy CFT-1 najwcześniej na wiosnę 2022 a i to zakładając idealną misję. Realnie szanse na załogowy lot Starliner’a w tym roku są praktycznie zerowe a w przyszłym gwałtownie maleją. Pamiętam jak w grudniu 2019 nad ranem stałem w Titusville i patrzyłem jak startuje Starliner z OFT-1. Zastanawiałem się wtedy kto pierwszy wyśle ludzi na ISS, bo po eksplozji Dragona 2 wydawało się że SpaceX będzie miał spore opóźnienie i Boeing ma szanse na wygranie wyścigu. Jak to się potoczyło wiemy. SpaceX rutynowo wysyła ludzi na ISS a Boeing nadal nie powtórzył nieudanego lotu bezzałogowego.

A może to nie jest tak że Boeing jest nieudolny? Może Boeing działa tak szybko jak to jest możliwe w „normalnej” firmie gdzie istnieją związki zawodowe, HR pilnujące by nie zamęczać pracowników i przepisy BHP, zasady dokumentacji, procesy budowy oprogramowania i sprzętu (takie jak europejski ISO 9000) i po prostu w takich warunkach nie da się szybciej / lepiej? W końcu to nie jest kontrakt cost+ tylko ze stałą ceną więc firma nie ma żadnych powodów do maksymalizowani kosztów i czasu. Wręcz przeciwnie, było by dobrze wysłać ten lot jak najprędzej bo od jego sukcesu zależy spora wypłata od NASA. Może to nie jest tak że Boeing jest kiepski, ale po prostu SpaceX jest tak bardzo do przodu w stosunku do reszty firm że dogonienie ich jest nierealne? Może Europa słusznie ignoruje istnienie SpaceX jako pewnego rodzaju anomalię która wcześniej czy później zniknie i wszystko wróci do normy?

Marek Cyzio Opublikowane przez: