Jeszcze co najmniej rok

ULA się dziś na Twitterze chwali że astronauci którzy polecą Starlinerem przyjechali dziś na platformę pooglądać wieżę która będą się wspinali na szczyt rakiety. Problem w tym że załogowy lot Starlinera będzie bardzo poważnie opóźniony – obecnie zakłada się że będzie on mniej-więcej za rok, ale to bardzo bardzo optymistyczne założenia. Czytając plotki o tym co dokładnie i jak bardzo się zepsuło w czasie testu silników systemu awaryjnego tej kapsuły nie widzę szans na to by lot załogowy odbył się w przewidywalnej przyszłości. Bezzałogowy to zupełnie inna bajka – w czasie tego lotu system będzie nieaktywny i lot bezzałogowy może się odbyć mniej-więcej zgodnie z nowym harmonogramem – czyli gdzieś w styczniu 2019. W tym momencie wydaje się że SpaceX będzie pierwszy w dostarczeniu astronautów na ISS. Ale jak to historia Boeinga pokazuje przykre niespodzianki potrafią się pojawić blisko końca testów. Elementy które w samodzielnych testach działały bez zarzutu wpadają w nieoczekiwany rezonans po tym jak się je poskłada do kupy. Pamiętacie może lot Apollo 13? Wszyscy kojarzą go z awarią modułu CSM, ale w czasie działania drugiego stopnia pojawił się inny, ciekawy problem – środkowy silnik wyłączył się dwie minuty wcześniej. Silnik wpadł w bardzo silne oscylacje – do tego stopnia że struktura na której są zamocowane silniki wyginała się na 7.6 cm. Gdyby nie reakcja komputera rakiety i wyłączenie silnika to parę sekund później te wibracje by rozerwały drugi stopień. Oczywiście tego problemu nie dało się powtórzyć na stanowiskach testowych – do jego powstania potrzebna była kombinacja przeciążeń, wibracji z pozostałych silników, poziomu utleniacza w zbiorniku no i braku szczęścia. Brak szczęścia na stanowisku testowym jest bardzo pożądaną cechą i w sumie to Boeing powinien się cieszyć że ten problem ujawnił się teraz a nie w czasie sytuacji awaryjnej. SpaceX jak dotąd wydaje się mieć szczęście na stanowiskach testowych jednak już dwa razy firmie udało się nie mieć szczęścia w czasie lotu lub prawie lotu. Zarówno wspornik który nie trzymał parametrów jak i jak dotąd nie do końca wyjaśniona eksplozja butli COPV były przykładami tego że niezależnie jak długo się coś testuje to zawsze wylezie jakiś problem którego nie dało się przewidzieć.

Marek Cyzio Opublikowane przez: