Miałem wczoraj niewątpliwą przyjemność pójść na koncert Avenged Sevenfold w Orlando. Koncert promował ich nową płytę – Hail To The King. Otwierali dla nich Ghost D.C. i Deftones. Na Ghost D.C. się taktycznie spóźniłem, a z Deftones wyszedłem (przede wszystkim dlatego że było potwornie głośno).
Koncert odbywał się w Amway Arena – nowej hali widowiskowej jaka powstała kilka lat temu. Czytelnicy pewnie pamiętają post o koncercie Muse – on też był w tej samej hali. Hala ma bardzo przyzwoitą akustykę – w odróżnieniu od np. Phillis Arena w Atlancie (która to ma akustykę stodoły).
Avenged Sevenfold nie zawiodło – scena była świetnie zrobiona – było bardzo dużo ognia (zastanawiałem się jak oni to wytrzymują skoro mi siedzącemu daleko było gorąco?) – poza płomieniami na scenie następowały też spore eksplozje gazu tworzące olbrzymie kule ognia, było też trochę urządzeń przypominających miotacze ognia i zionących strumieniami w różnych kierunkach. Były też fireworks w sporych ilościach, świetnie zgrane z muzyką. Do tego dwa ekrany wyświetlały różne filmiki pokazujące kościotrupy z mieczami, czaszki, pobojowiska, czaszki ze skrzydełkami i tym podobne głupoty. A w czasie tytułowego utworu na scenę za perkusistą wyjechał „król” – kościotrup w koronie z mieczem i płonącymi skrzydłami.
Publiczność też dopisała, dzięki lejącemu się bez umiaru piwu ludzie mieli dobry humor, a w mosh pit robili tradycyjne kółka rozbijaków. Lider Avenged Sevenfold był wyraźnie tym zachwycony, wspomniał że wcześniej koncertowali na mid-west i tam publiczność ich dość chłodno przyjęła. Nie dziwię się – w chrześcijańskich okolicach cała ta satanistyczna symbolika mogła wzbudzać spore kontrowersje. Ja w sumie też jej uległem – za $5 zakupiłem świecące rogi które mam zamiar wykorzystać na halloween. Rogi cieszyły się sporą popularnością i ilość „diabełków” i „diabliczek” wśród publiczności była znacząca – całkiem fajnie to wyglądało jak gasło światło.
Poniżej dwa zdjęcia z koncertu robione iPhone, więc proszę nie oczekiwać jakiejkolwiek jakości.