Mają tempo

Dziś dwa starty SpaceX. Za chwilę start 13 satelitów komunikacyjnych z tzw. „transzy 0” systemu który ma być wojskowym odpowiednikiem Starlink. Start z Kalifornii:

https://www.youtube.com/watch?v=685772KBdCo

10:26 mojego czasu = 16:26 w Polsce.

A dziś wieczorem (19:52 mojego czasu czyli jakaś nieludzka godzina w PL) następny start Starlinków z CCSFS. Z tym że ten start może się opóźnić – dziś jest sześć momentów w których rakieta może polecieć – 19:52, 20:40, trzy niesprecyzowane (można założyć że mniej więcej co 47 minut czyli 21:27, 22:14, 23:01) i 23:49. A jak dziś się nie uda, to jutro też jest sześć możliwych momentów na start między 19:25 a 22:56. A już 3 września następny start Starlink i podobna sytuacja – kilka okienek pomiędzy 19:07 a 23:37.

Najbardziej niesamowite jest dla mnie nie to że SpaceX jest w stanie wystrzeliwać te rakiety w takim tempie, ale to że państwowe (w końcu wojsko to też państwo) instytucje zaadaptowały się do takiego tempa startów. Zauważcie że każdy start wymaga koordynacji z:

  • FAA żeby zamknąć przestrzeń powietrzną
  • Coast Guard żeby zamknąć spore fragmenty oceanu dla ruchu
  • SLD(Space Launch Delta)-45 – zabezpieczenie bazy, blokady dróg, monitorowanie przestrzeni powietrznej i oceanu, prognozy pogody i monitorowanie czy rakieta nie zbacza z kursu
  • Brevard EOC (Emergency Operations Center) – aktywacja w razie potencjalnej eksplozji

To że te wszystkie organizacje dają radę obsłużyć to tempo startów jest niesamowite. Ale do tego dochodzi także koordynacja z Port Canaveral (nieustanne ruchy barek i statków, wyładowywanie rakiety za pomocą portowego dźwigu, jej transport do bazy itp.) + Brevard Sheriff Department (wzmożony ruch + parkowanie wzdłuż 528).

O koordynacji z hordami komarów by wiedziały one gdzie są fotografowie i miały jak się najeść do syta nie będę wspominał. Jeszcze przed huraganem sytuacja z komarami była niespecjalna pomimo wzmożonej z nimi walki z uwagi na pojawienie się malarii na Florydzie. A po huraganie można się spodziewać wzmożonego ich ataku. Odkryłem że jedynym w miarę skutecznym sposobem na te bydlaki jest zmasowany system obrony:

  • mam specjalne ciuchy na nocne starty – czapkę jak na Saharę zasłaniającą szyję, koszulę z długim rękawem i spodnie z komaroodpornego materiału, ale i tak nasączam je permethriną – po wysuszeniu jest niegroźna dla skóry a komary jej nie cierpią.
  • twarz i ręce wycieram chusteczkami z picaridiną – nie używam DEET, bo niszczy plastiki.

To zwykle wystarcza żeby nie zostać porządnie zjedzonym, a i tak komary zawsze znajdą jakiś sposób żeby mnie kilka razy dziabnąć. Np. ostatnio ugryzły mnie przez buta. Nie wiem jak im to się udało…

Edycja – już nie mają tempa. Dzisiejszy start odwołany. Powodów nie podano. Za to są szanse na to że poleci jutro. 19:26.

Marek Cyzio Opublikowane przez: