Nie najlepsze wiadomości dla Tesla Motors (a także właścicieli Modelu S) – Green Car Reports zebrał dane statystyczne od właścicieli wczesnych wersji modeli S (wyprodukowanych w 2012 i 2013 roku) i okazuje się że statystycznie 2/3 układów przeniesienia napędu w tych modelach rozlatuje się zanim samochód przejedzie 100 tysięcy kilometrów. Problem ten dotyczy prawdopodobnie także samochodów wyprodukowanych w 2014 i w pierwszej połowie 2015 – zmiany konstrukcyjne układu napędowego zmniejszające znacząco jego zawodność zostały wprowadzone dopiero w trzecim kwartale tego roku.
To spory problem przede wszystkim dla Tesli – jako że gwarancja układu napędowego jest na 8 lat i nie ograniczony przebieg, to oznacza to że firma musi się przygotować docelowo na jedną wymianę układu napędowego w praktycznie wszystkich egzemplarzach jakie kiedykolwiek wyprodukowano. Właścicieli nie będzie to nic kosztowało aż do 2020 roku, kiedy to pierwsze, ośmioletnie egzemplarze modelu S przestaną być objęte gwarancją. Jednak ta informacja na pewno będzie miała negatywny wpływ na wartość odsprzedażną modelu S; nawet wiedząc że firma wymieni układ napędowy za darmo, wiele osób woli wybrać samochód w którym są mniejsze szanse utknięcia w trasie.
Informacje o niepokojąco małej trwałości Modelu S pojawiają się nie od dziś, Consumer Reports odradza zakup tego samochodu a dodatkowo twierdzi że model 2015 ma więcej problemów niż 2014 i że ilość problemów gwałtownie rośnie z wiekiem samochodu.
Miałem raz w życiu samochód, który się sypał w rękach – w 2006 roku kupiłem nowego Saab’a 9-3 Aero, który był tak zawodny że jak kiedyś przez dwa miesiące nic się nie zepsuło to mechanik w serwisie nie mógł uwierzyć. I miał rację – odkrył awarię o której nie wiedziałem. Posiadanie tego samochodu było udręką – nieustanne wycieczki do serwisu, wzywanie lawety co kilka miesięcy i w końcu sprzedaż tego grata po dwóch latach użytkowania z olbrzymią utratą wartości. Najciekawsze awarie jakie miałem to kilkukrotna eksplozja zbiorniczka wyrównawczego poziomu płynu w chłodnicy (dawało to olbrzymie ilości bardzo pięknej pary spod maski); pompa ABS’u która zaczęła sikać płynem hamulcowym na gorący kolektor wydechowy; spryskiwacz reflektorów który zdecydował się zostać ptakiem i przy próbie umycia tychże odleciał; awaria elektronicznej blokady kierownicy w czasie jazdy (samochód poinformował mnie że jak natychmiast się nie zatrzymam to zablokuje mi kierownicę i skończę w rowie); szyby które same się otwierały na postoju, ze szczególnym uwzględnieniem momentów kiedy padało i wiele innych. Na samą myśl że miałbym przejść coś podobnego posiadając Model S przechodzą mnie ciarki po plecach…