Tesla podobno wysyła wszystkim osobom które mają depozyt na Model 3 w USA i Kanadzie e-mail w którym proszą o następne $2500. Za te $2500 można sobie skonfigurować samochód tak jak się go chce. Ale po wpłacie tych $2500 ma się tylko 72 godziny na zmianę konfiguracji. Potem już konfiguracja jest zaklepana i jak w końcu firma wyprodukuje samochód to trzeba go albo kupić albo stracić łącznie $3500. Jednocześnie firma zmieniła konfigurację Modelu 3 w ten sposób że maksymalnie wyposażone wersje są teraz tańsze – wersja z dwoma silnikami i dużą baterią jest o $1000 tańsza a wersja performance staniała z $78k na $64k, ale usunięto cześć wyposażenia które można dokupić za $5k (bajery typu lepsze opony, większe felgi, spoiler czy aluminiowe pedały) + $1500 (białe wnętrze) + $1500 (inne kolory nadwozia).
Moim zdaniem genialny ruch:
- po pierwsze firma w końcu się dowie ile z osób które wpłaciły ten $1000 chce kupić „droższą” wersję Modelu 3 a ile czeka na wersję „bida”.
- Po drugie zastrzyk gotówki się przyda + będzie można dokonać konwersji depozytów (które można odzyskać) na zamówienia (które są dochodem firmy bo są bezzwrotne).
- Po trzecie popyt na wersję performance był podobno bardzo kiepski i radykalna obniżka ceny + możliwość kupna wersji z gorszym wyposażeniem powinno ten popyt poprawić.
- Po czwarte jest szansa na zatrzymanie klientów którzy kasowali zamówienia bo mieli dość czekania. Teraz nie dość że zamiast $1000 będą mieli $3500 w grze to jeszcze nie będzie ono zwrotne = będą grzecznie czekali na Model 3 zamiast kupować w międzyczasie produkty konkurencji.
- Po piąte goła wersja modelu performance stała się nagle okazją stulecia – oferuje rewelacyjne osiągi za rozsądne pieniądze. A jednocześnie Tesla zarabia na niej spore pieniądze – płacimy $11k więcej za drobiazgi których koszt wynosi może $2000.
Zgodnie z moimi przewidywaniami planując zakup dobrze wyposażonego Modelu 3 pod koniec 2018 nie było zupełnie sensu wpłacać depozytu wcześniej. Wpłacając depozyt dziś, powinnismy dostać Model 3 do końca roku. Za 3-4 miesiące kiedy produkcja będzie miejmy nadzieje szła pełną parą, zamówienia na bogatsze wersje Modelu 3 będą realizowane w kilka tygodni. Tak, pewnie gole wersje (jeżeli powstaną!) będą nadal miały większy popyt niż podaż, ale te droższe wersje będzie można kupić prawie od ręki. I na ten moment czekam 😉
P.S. Gdzieś na YouTube mignął mi wczoraj film z tłustym facetem który demontował baterię Modelu 3 i prawie orgazmu dostawał z zachwytu – rzeczywiście bateria jest niezwykła – ma ponad 80 kWh a nie 75 jak twierdzi Tesla a jest znacznie mniejsza i lżejsza od 75 kWh baterii modelu S. Do tego cała elektronika jest zintegrowana z baterią co znacząco upraszcza budowę samochodu – wszystko co używa wysokiego napięcia jest w jednym miejscu przymocowane do baterii. Wyjątkami są kompresor AC i grzałka które są na przodzie samochodu. Ale wszelkie inwertery, kontrolery baterii, ładowania itp. są razem z baterią. Montuje się ją od spodu w samochodzie, podpina silnik i kabel do gniazdka ładowania + te dwa urządzenia z przodu i w 10 minut mamy zamontowaną baterię plus całą elektronikę dużych mocy. Rozwiązanie genialne i pokazujące jak zacofane technologicznie są modele S i X. Ciekawostką są kable – wszystkie kable wysokiego napięcia są aluminiowe zamiast miedzianych (by zmniejszyć masę). Ciekawostką jest także to że łączna długość kabli w modelu 3 to tylko półtora kilometra. Model S ma ponad 3 kilometry kabli.
O, przypomniało mi się jeszcze jedno – Model 3 ma wybuchowy bezpiecznik – komputer sterujący samochodem może podjąć decyzję o tym że bezpieczne było by odpiąć baterię od reszty samochodu i wysyłając sygnał do bezpiecznika spowodować jego eksplozję i całkowite odłączenie baterii od reszty samochodu. W ten sposób znika problem jaki mają strażacy z Modelem S – Model 3 po wypadku jest bezpieczny i dopóki nie grzebiemy w samej baterii to nie istnieje ryzyko porażenia.