Na forum NASASpaceFlight.com pojawił się bardzo interesujący dokument opisujący w jaki sposób można by wysłać ludzi na księżyc za pomocą JEDNEJ (choć trochę zmodyfikowanej) rakiety SLS. Autor (Steven Pietrobon) dokonał dość dokładnych obliczeń i symulacji i wyszło mu że NASA w swojej nieskończonej mądrości źle kombinuje z rakietą SLS.
Jak czytelnicy pewnie pamiętają pierwsze wersje rakiety SLS będą w stanie wynieść na orbitę 70 ton ładunku i dopiero w (dalekiej) przyszłości mają się pojawić wersje wynoszące 130 ton. Ale będzie to wymagało przeprojektowania wszystkiego – zarówno centralny człon rakiety będzie musiał być przeprojektowany na nowo jak i będą musiały powstać nowe rakiety boczne (nadal nie wiadomo czy napędzane paliwem stałym czy ciekłym) oraz nowy ostatni stopień rakiety. To wszystko powoduje że 130 tonowa wersja SLS’a pojawi się raczej dopiero za wiele lat (jeżeli się pojawi).
Autor policzył że można osiągnąć to samo a nawet więcej w trochę prostszy sposób – zamiast przeprojektowywać wszystko, można zostawić obecne, napędzane paliwem stałym rakiety boczne i przeprojektować tylko centralny człon i ostatni stopień rakiety. Centralny człon wymaga relatywnie prostych zmian – zamiast czterech silników RS-25, trzeba zainstalować ich sześć. Oczywiście oznacza to zwiększone zużycie paliwa i utleniacza, dlatego SLS musi zostać przeprojektowany tak by zbiorniki ciekłego tlenu i wodoru miały wspólną ściankę.
Drugi stopień rakiety ma być napędzany dwoma silnikami J2-X – tymi, które NASA zaprojektowała i przetestowała a następnie odstawiła na półkę. Całość dostarcza na orbitę okołoziemską 140 ton ładunku.
Właśnie – ładunek składa się z planowanego obecnie jako ostatni stopień SLS’a stopnia rakiety używającego czterech silników RL-10, je3dnak podobnie jak centralny człon z wspólną ścianką między ciekłym tlenem i wodorem. Ta rakieta najpierw zmienia orbitę całości z eliptycznej na kołową, następnie wykonuje manewr opuszczenia pola grawitacji Ziemi, manewr hamowania i wejścia na orbitę księżyca oraz manewr jej wyrównania. Po drodze Orion odłącza się od całości, robi zawrót i doczepia się do lądownika księżycowego. Jak na razie wszystko jak w Apollo… Jednak dalej jest już trochę inaczej – rakieta wraz z lądownikiem odpinają się od Oriona i całość używa silników rakiety do 75% lądowania na księżycu. Potem lądownik odpina się od reszty i ląduje a reszta rozbija się o księżyc. A dalej to już jak w Apollo – w odpowiednim momencie lądownik startuje, łączy się z Orionem, astronauci się przesiadają, lądownik jest odrzucany a Orion wyrusza w drogę powrotną na Ziemię.
Autor wyliczył także (trochę z fusów podejrzewam) koszty budowy różnych wersji „mocnego” SLS’a i wyszło mu że jego wersja jest oczywiście najtańsza – zarówno w projektowaniu jak i eksploatacji. Razem marne 23 miliardy dolarów wszystko miało by kosztować (zakładając 11 lotów).
Cóż, dziś 46 rocznica lądowania na księżycu a mu jesteśmy dosłownie uziemieni. O lotach na księżyc możemy tylko pomarzyć…