Najnowsze wiadomości są takie że dane telemetryczne oraz to co widzimy na filmie nie zgadzają się z żadną możliwą teorią – ani tą o oberwaniu się ładunku, ani tą o eksplozji butli z helem. Niestety w znalezieniu przyczyny awarii nie pomogą także szczątki, jakie wyłowiono z oceanu – jak do tej pory nie znaleziono żadnego kawałka rakiety który by wskazywał na przyczynę awarii.
Breaking Defense informuje że USAF zostało zaproszone do obserwowania procesu szukania i usuwania przyczyn awarii. Szef Space and Missile Systems Center poinformował także o tym że po tej SpaceX nie traci certyfikacji na wynoszenie wojskowych ładunków na orbitę. Certyfikację utracił by jeżeli awaria wystąpiła by w czasie lotu z wojskowym satelitą i jeżeli śledztwo w sprawie przyczyn takiej awarii wykazało by zaniedbania niezgodne z zasadami certyfikacji. Każdy wojskowy lot jest dokładnie analizowany, nawet te udane.
Niestety awaria nie poprawi szans SpaceX na wygranie kontraktów na starty – najważniejszym punktem takiego kontraktu jest niezawodność rakiety, cena lotu jest relatywnie mało ważna. W przypadku nieubezpieczonego satelity wartego kilka miliardów dolarów różnica kilkudziesięciu milionów w koszcie startu jest praktycznie nieważna. Dlatego można się spodziewać serii wygranych ULA, SpaceX pewnie dostanie na pocieszenie jeden, może dwa loty z tańszymi satelitami. Oczywiście wszystko może się zmienić, za kilka dni staruje Atlas V i awaria tegoż (odpukajmy żeby przypadkiem jej nie było!) może znowu przechylić szalę na stronę SpaceX. Jednak szanse na to są praktycznie zerowe.
Aha, wyjaśniono też definitywnie plotki o tym czy Range Safety wysłała sygnał autodestrukcji do rakiety, czy też nie. Więc sygnał został wysłany 70 sekund po awarii, wyłącznie w celu zresetowania systemów Range Safety, jako że nie było już na pewno niczego, co mogło by ten sygnał odebrać.