No właśnie… Niby SpaceX jest dużo bardziej do przodu niż Boeing w przygotowaniach do komercyjnych lotów załogowych, jednak wszelkie znaki na niebie i ziemi wydają się temu przeczyć. Dziś trwa właśnie instalacja ramienia/mostu którym astronauci będą wsiadali do kapsuły Starliner na LC-41. Sama kapsuła też jest w zaawansowanych stadiach budowy. Problem z Atlas V i interakcją między kapsułą a „nagim” Centaurem też się udało rozwiązać. Udało też się ograniczyć masę CST-100 i nie będzie potrzebna wersja Atlasa V z trzema silnikami na paliwo stałe – wystarczą dwa. Jednak nadal potrzebny będzie dwusilnikowy Centaur, który nie latał w takiej konfiguracji od 2003 roku (i nigdy nie leciał razem z Atlasem V). Użycie dwusilnikowej wersji pozwala na „spłaszczenie” trajektorii lotu – dzięki temu w wypadku jakiejś awarii łatwiejsze jest uratowanie kapsuły załogowej.
Porównajmy to z osiągnięciami SpaceX. Załogowego Dragona w wersji „produkcyjnej” nikt jeszcze nie widział (choć wiemy że SpaceX przetestował wiele z krytycznych komponentów tej kapsuły). Obiecane na lato tego roku modyfikacje LC-39A się opóźniają znacząco. Biorąc pod uwagę to że Musk uwielbia się chwalić postępami, to brak informacji o postępach załogowych lotów wydaje się niepokojący. Różne przecieki wskazują na to że prace na LC-39A mają opóźnienia – nie wiadomo czy jest to planowane (po co budować coś, co i tak będzie stało puste bo FH nie mamy jeszcze a LC-40 wystarcza do obsługi obecnych lotów), czy pojawiły się jakieś trudności techniczne, których rozwiązanie zajmie trochę czasu. SpaceX obecnie planuje pierwszą, bezzałogową misję załogowego Dragona na maj przyszłego roku – pierwotnie miała się ona odbyć pod koniec tego roku.
To wszystko mnie bardzo niepokoi. Chciałbym w końcu usłyszeć o tym że coś się dzieje na LC-39A, że prowadzone są prace konstrukcyjne. A tu nic…