James Dean dziś zatweetował że FAA nadal nie wydało zgody na start Falcona 9 / IridiumNEXT.
SpaceX mishap report still "under review" by FAA, which has not yet issued a launch license for Iridium return-to-flight mission.
— James Dean (@flatoday_jdean) January 3, 2017
Jednak SpaceX próbował dziś zrobić test silników rakiety, Nie wyszło im z powodu jakiejś drobnej usterki i test będzie jutro. Jednak to wszystko razem się nie trzyma kupy. Licencja FAA na start obejmuje także czynności przed startem, a w tym test silników rakiety. Dlaczego więc SpaceX robi ten test bez licencji? Coś to wszystko dziwne jest. Ciekawe jakie konsekwencje może mieć firma za zrobienie tego testu bez licencji? Pewnie jakąś karę pieniężną na nich nałożą? Z całego tego bałaganu wydaje się wynikać że SpaceX jest sfrustrowany powolnością FAA.
Warto zauważyć że SpaceX w swojej aktualizacji przyznał się że nie znają na 100% przyczyny eksplozji z 1 września. Podejrzewają że przyczyną było zapalenie się włókien węglowych COPV w obecności ciekłego lub stałego tlenu pod wpływem dużego ciśnienia. SpaceX przyznał się także do tego że ich COPV nie są wykonane tak, by były bezpieczne w środowisku ciekłego tlenu – są w nich miejsca, w które ciekły tlen może wejść i nie tylko mieć kontakt z włóknami węglowymi ale także z aluminium. Mówiąc inaczej – to proszenie się o eksplozję. Co ciekawe, SpaceX proponuje tymczasowo jedynie zmianę procedury napełniania butli helem, tak by zminimalizować szanse na powstawanie stałego tlenu. Dopiero za jakiś czas mają wejść do użycia nowe butle COPV, które będą poprawione i nie będą miały zaułków w które może wejść ciekły tlen. Zachodzi podstawowe pytanie – czy FAA powinna się zgodzić na takie rozwiązanie? W końcu wg. SpaceX istnieje niezerowe prawdopodobieństwo eksplozji nawet przy zmienionej procedurze tankowania. Licencja FAA bierze pod uwagę nie tylko ryzyko dla cywili, ale także ryzyko dla instalacji rządowych – w tym wypadku platform startowych. A jak widać na przykładzie LC-40, eksplozja rakiety może nieźle napaskudzić na platformie. W związku z czym podejrzewam że w FAA jest teraz spore trzęsienie portkami – decydenci boją się wydać zgodę, bo jak jeszcze jedna rakieta eksploduje to polecą głowy.
Na pomoc FAA i SpaceX nadchodzi pogoda – szanse na start 8 stycznia są niewielkie, pogoda w Kalifornii ma być wyjątkowo niestartowa. Jednak FAA musi w końcu podjąć decyzję – albo zaakceptować raport SpaceX i wydać licencję, albo go odrzucić pod zarzutem nieadekwatnych zmian w procedurach i narobić firmie sporo kłopotu. Podejrzewam że FAA w końcu wyda zgodę na starty a SpaceX będzie miał na tyle szczęścia by nie spowodować nowej eksplozji do czasu kiedy wejdą do użycia nowe COPV.
Najciekawsze pytanie jakie się ciśnie na usta jest – „jeżeli problem z powstawaniem tych zaułków w butlach COPV jest tak poważny, to jakim cudem SpaceX go wcześniej nie zauważył?”. Problem jest poważny – wydobyte po eksplozji butle COPV miały zaułki. Podejrzewam że te zaułki także zauważono w innych butlach. Jakim cudem firma tego wcześniej nie zauważyła? Drugą opcją jest to że SpaceX zauważył ten problem, ale go zignorował. Pamiętacie w jaki sposób następowały awarie promów kosmicznych? W obu przypadkach problem był znany, ale jako że wcześniej nie spowodował żadnej awarii, to uważano że jej nie może spowodować choć logika wręcz krzyczała że to błędne założenie. Możliwe że podobna sytuacja nastąpiła w SpaceX – zauważono te zaułki znacznie wcześniej, jednak jako że pewnie wykryto je w rakietach które wylądowały, to uznano że nie powodują one żadnych komplikacji. Komuś zabrakło wyobraźni… Tak, myślę że to właśnie taki był scenariusz tej awarii.
Zachodzi także drugie pytanie – czy w świetle obecnych informacji można podać w wątpliwość konkluzje przyczyn poprzedniej awarii? Wydaje mi się że jednak nie – w tamtym przypadku gradient wzrostu ciśnienia w zbiorniku LOX wskazywał na urwaną butlę pozbywającą się swojej zawartości przez szyjkę – nie było rozerwania COPV. Jednak ciekawe było by dowiedzenie się czy SpaceX już wtedy wiedział o tych zaułkach w butlach…