Nie wiedziałem że BE-7 pracuje w tak ciekawym cyklu. Dual flow closed expander cycle to święty grail silników górnych stopni. Cos jak Raptorowy full flow staged combustion cycle tylko trochę prostszy a jednocześnie trudniejszy. Zalety są te same. Dwie osobne turbosprężarki, jedna napędzana gazami z paliwa i pompująca paliwo a druga napędzana gazami z utleniacza i pompująca utleniacz. Różnica jest tylko w tym skąd się te gazy biorą. W Raptorze poprzez proces spalania (albo przez dodanie troszkę tlenu do dużych ilości metanu albo przez dodane troszkę metanu do dużych ilości tlenu). W BE-7 energia pobierana jest z chłodzenia dyszy i komory spalania. Poza tym to samo – komora spalania może być bardzo krótka bo paliwo i utleniacz trafiają do niej w postaci gazowej więc reakcja jest szybsza.
Największa wada BE-7 to szanse na bardzo efektowny RUD w sytuacji gdy pęknie jakaś chłodząca silnik rurka z utleniaczem. Normalnie spalanie w silnikach rakietowych jest z pewnym nadmiarem paliwa tak by zwiększyć masę gazów na wylocie. W momencie gdy do takiego rozgrzanego do olbrzymich temperatur paliwa dodamy troszkę utleniacza to możecie sobie wyobrazić co się stanie. Dlatego praktycznie wszystkie silniki chłodzone są wyłącznie paliwem – właśnie dlatego że w razie czego dodanie go do gazów wylotowych nie spowoduje bum.
Największa zaleta takiego cyklu to duży impuls specyficzny – wykorzystuje się najwięcej energii jaką niesie paliwo i utleniacz. Największa wada tego cyklu to ograniczenie maksymalnego ciągu – powierzchnia komory spalania i dyszy rośnie z 2 potęgą a objętość komory spalania z trzecią i jest pewien graniczny ciąg przy którym po prostu zużywa się całe ciepło jakie się da zużyć i dalej nie pójdzie. BE-7 4.5 tony ciągu i ISP 445 s. Dla porównania Raptor ma 270 ton ciągu i ISP 380 s.