No to lecimy w 2018 roku (tylko gdzie?)

NASA wczoraj ogłosiła że po dokładnym przejrzeniu planów i budżetu rakiety SLS wygląda na to że uda się z 70% prawdopodobieństwem zbudować ją i wystrzelić w dziewiczy lot w 2018 roku nie przekraczając budżetu $7 miliardów (plus jakieś drobne). Jak czytelnicy pewnie pamiętają plan zakładał początkowo start w 2017 roku, ale z uwagi na ilość pieniędzy jakie NASA ma obsunie się to do późnej jesieni 2018. Testowy lot Oriona zaplanowany na jesień tego roku nie ulega zmianie.

Pierwszy lot SLS’a będzie bezzałogowy i wyśle Oriona na trzytygodniową wycieczkę na księżyc. Początkowo planowano nudną wyprawę podobną do Apollo 8 – wokół Księżyca na niskiej orbicie. Jednakże obecnie plan misji EM-1 zakłada że Orion wraz z modułem serwisowym wejdą na silnie eliptyczną orbitę Księżyca (z apogeum 70 tysięcy kilometrów od powierzchni naszego satelity) i pozostaną tam przez sześć dni. Ma to symulować przyszłe misje do złapanego asteroidy.

Rakieta SLS użyta do lotu będzie „bazową” wersją – ma mieć udźwig 70 ton i składać się będzie z:

  • pierwszego stopnia napędzanego czterema pozostałymi po promie kosmicznym silnikami RS-25
  • dwóch rakiet pomocniczych na paliwo stałe będących pięcio-segmentową wersją znanych z promu kosmicznego rakiet SRB
  • drugiego stopnia będącego lekko zmodyfikowanym drugim stopniem rakiety Delta IV napędzanego jednym silnikiem RL-10

Drugi lot rakiety SLS ma się odbyć w okolicach 2021 roku i ma zawieźć astronautów na spotkanie ze złapaną asteroidą. Rakieta SLS będzie zmodyfikowana – drugi stopień zostanie zmieniony na nową „Exploration Upper Stage”, napędzaną czterema silnikami RL-10. Pozwoli to na zwiększenie udźwigu rakiety do około 105-118 ton.

I tyle. Jak na razie nie ma żadnych konkretnych planów na dalsze loty SLS’a. Oczywiście mówi się o tym że zostaną zaprojektowane nowe rakiety wspomagające o znacznie większym ciągu i że cały SLS w końcu osiągnie udźwig 130 ton, ale to tylko plany, bez żadnych pieniędzy które są przeznaczone do ich realizacji. Plany zakładają użycie silników J2-X do napędzania jeszcze lepszego drugiego stopnia; budowę rakiet pomocniczych na paliwo ciekłe, mówi się nawet o wznowieniu produkcji silników F-1 od Saturna V do celu napędzania tych rakiet pomocniczych. Mówi się o misjach na księżyc no i oczywiście o misji na Marsa w okolicach 2040 roku (ciekawe czy tego dożyję?).

NASA ma w zapasach 16 silników RS-25, czyli starczy ich na 4 loty rakiety SLS (zakładając że wszystkie 16 jest w stanie nadającym się do użycia).

Największym problemem rakiety SLS jest jej częstotliwość lotów – NASA zakłada jeden strzał co kilka lat. Nie wiem jak oni sobie to wyobrażają z punktu widzenia zasobów ludzkich. Np. zespół zajmujący się przygotowaniem rakiety do startu w KSC będzie pewnie musiał być zatrudniany, szkolony a następnie zwalniany za każdym razem. Bo nie sądzę by podatnicy chcieli płacić za kilka tysięcy osób siedzących bez niczego do roboty? To samo dotyczy innych fabryk produkujących rakietę. Nie wyobrażam sobie jak to ma działać.

Marek Cyzio Opublikowane przez: