Dziś pojawił się raport inspektora generalnego NASA na temat rakiety SLS. I chyba po raz pierwszy czytam raport w którym tak jednoznacznie wskazuje się jednego winnego opóźnień i przekroczeń budżetu. Jest nim Boeing. Firma regularnie nie zdawała sobie sprawy z skomplikowania i zakresu prac i przydzielała do nich za mało i nie wystarczająco wykształconych pracowników. Cały ten bałagan spowodował podwojenie kosztu budowy dwóch pierwszych rakiet SLS i ich opóźnienie o 2.5 roku. Co więcej spowodowany opóźnieniami i brakiem pieniędzy brak kontraktu na trzecią rakietę stawia pod znakiem zapytania trzeci lot w 2023 roku. Przy okazji okazuje się że NASA nie utrzymywała właściwej kontroli nad kontraktem i dopiero nowy administrator NASA spowodował zmiany personelu odpowiedzialnego za kontrakt i wprowadził wymagane kontrole prac. NASA dawała Boeingowi nagrody za wykonanie prac na czas pomimo że były one wykonywane ze sporymi opóźnieniami. Szanse na start w 2020 są zerowe. Pierwszy lot najwcześniej w 2021 a i to niepewne. Jako że trzeba utopić następne kilka miliardów dolarów w budowę dwóch pierwszych SLS’ów, to istnieje niewielka szansa że SLS zostanie skasowany. Wstrzymanie jakichkolwiek prac nad EUS a co za tym idzie Block 1B może być pierwszym objawem tego że planowane jest zatrzymanie prac nad SLS.
NASA się generalnie zgadza z wszystkimi zaleceniami OIG – żeby zmienić kontrakt z Boeingiem na taki który powoduje kary finansowe dla firmy w przypadku opóźnień, żeby stworzyć nowy, realistyczny plan ukończenia pierwszych dwóch rakiet SLS, stworzyć realistyczny budżet na następne kilka lat biorący pod uwagę obecną sytuację i przyszłe prace, rozdzielić osobno koszty budowy każdej z rakiet SLS by NASA wiedziała ile dokładnie one kosztują no i przede wszystkim rozpisać przetarg na budowę trzeciego SLS’a – tu NASA planuje bardziej radykalne rozwiązanie niż sugerował OIG – przetarg z „fixed price” i możliwość że trzecią rakietę zbuduje ktoś inny niż Boeing.
Moim zdaniem coś jest bardzo nie tak w całym tym projekcie – abstrahując od opóźnień i przekroczeń kosztów, to zastanawiające jest dlaczego tyle pieniędzy kosztuje zbudowanie czegoś, co w dużym stopniu jest modyfikacją elementów znanych z promów kosmicznych. Ciekawostką jest rozbicie dotychczasowych kosztów:
- dwie sztuki pierwszych stopni SLS, i jeden EUS do ten pory kosztowały ponad 6 miliardów dolarów. Wiemy że prace nad EUS są wstrzymane, ale wg OIG na dokończenie dwóch pierwszych stopni potrzeba nadal około 3 miliardów dolarów.
- sześć sztuk SRB od ATK ma kosztować 3.5 miliarda dolarów = około 600 milionów za sztukę (ale cena ta obejmuje także testy itp).
- 16 silników RS-25, które NASA już przecież raz kupiła lata temu (ale teraz mają troszkę zmodernizowanych części) kosztuje 2 miliardy dolarów
- 1 ICPS za „grosze” – tylko 360 milionów dolarów. Jakim cudem drugi stopień Delta IV bez większych modyfikacji kosztuje więcej niż cała Delta IV Heavy?
- adapter pozwalający zainstalowanie ICPS na SLS za jedyne 90 milionów.
Mam wrażenie że wybrałem zły zawód. Powinienem rozpocząć produkcję naklejek „nie dotykać” certyfikowanych dla SLS’a i kasować NASA po $10,000 za każdą przy kosztach produkcji rzędu 10 centów. I tak byłby to pewnie super deal dla agencji bo istniejące naklejki na pewno kupują od Boeinga po $50K za sztukę i pewnie dostają je z czteroletnim opóźnieniem bo Boeing nie przewidział komplikacji związanych z ich zaprojektowaniem i użył do tego celu dzieci z przedszkola.