Po opadnięciu mgły

Co powinienem napisać o SN-10? W sumie jedyne co mi do głowy przychodzi to same uśmiechy. To było niezwykle. Niezwykłe. A jednocześnie oczekiwane. I nieoczekiwane. Lądowania jak widać nadal nie są idealne – rakieta nie była pionowo w momencie lądowania, pewnie gdyby miała jakieś lepsze nogi to by to zamortyzowała ale z tego co czytam to nie wszystkie nogi się otworzyły i lądowanie było na twardo. Siła uderzenia prawdopodobnie rozszczelniła zbiornik ciekłego metanu, zresztą równie dobrze mogła pęknąć jakaś rura doprowadzająca metan do silników. Przeciek był na tyle powolny że pozwolił nam się podelektować widokiem stojącej rakiety – wydawało się że wszystko będzie dobrze. A potem mieliśmy nieplanowany lot SN-10. A jednocześnie dla oglądających była to na pewno wielka atrakcja a SpaceX to ułatwi życie, bo demontaż SN-10 będzie teraz banalny. W sumie nic złego się nie stało.

Jednocześnie Deer Moon parę dni temu ogłosił aktualizację. I cholera zaczynam być optymistą że ten lot nastąpi. NASA musi dostawać sraczki. Misja ma bardzo podobny profil do Artemis 2. Obie misje są planowane na 2023. Będzie śmieszne jak w 2023 roku czterech astronautów upchniętych jak śledzie w Orionie będzie patrzyło z zazdrością jak przelatuje koło nich Starship z kilkunastoosobową załogą pijącą szampana i machającą do nich przez okna. Oczywiście to zupełnie nierealne. Obie misje się na pewno opóźnią. Jak w 2018 ogłoszono dearMoon to byłem pewien że jednak NASA obleci księżyc dookoła pierwsza. Dziś jakby ktoś chciał żebym postawił pieniądze na któryś z tych projektów to 70% że dearMoon będzie pierwszy.

Niech Biden w końcu znajdzie nowego administratora NASA. Mówi się ze będzie nim Bill Nelson. Postać dość kontrowersyjna – z jednej strony ex astronauta NASA. Z drugiej osoba która zawsze wnioskowała by NASA miała administratora który nie jest politykiem. Dodatkowo różne głosy w NASA mówią że Nelson wykorzystał swoje kontakty polityczne by przelecieć się promem kosmicznym. Nazywano go nawet w czasie lotu „balast”. Trudno powiedzieć czy Nelson ma jaja by dokonać jakich radykalnych zmian w NASA. A w szczególności zrobić coś z SLS.

SpaceX by się bardzo przydało więcej kasy z NASA. Będę pisał do moich senatorów listy że firma powinna dostać pieniądze bo to dobre zarówno dla USA jak i dla Florydy. Jednak trzeba też uważać. Bo jak NASA wejdzie w program Starship za głęboko to utopi SpaceX w wymaganiach dokumentacyjnych, symulacjach bezpieczeństwa, wymogach na kolory śrubek i miejsce dziurek w papierach i efektywnie takie pieniądze mogą tylko opóźnić wszystko. SpaceX nie jest głupi i już się po załogowych lotach na ISS nauczył co to znaczy jak NASA wtyka wszędzie nos. Więc pewnie drugi raz takiego kontraktu nie podpiszą. A jednocześnie NASA nadal lubi micromanagement i zamiast dać proste wymaganie – wyślijcie nam ludzi na księżyc i ich przywieźcie żywych – wymyśla sobie jakieś architektury z rakietami, modułami itp. które są niezwykle skomplikowane i wręcz gwarantują porażkę. No i te architektury nie pasują zupełnie do planów SpaceX. Jak wiecie SpaceX konkuruje w projekcie lądowania na księżycu dla NASA ale szanse na jego wygranie są zerowe. Powodem jest konsorcjum NG/LM/BO które ma na tyle silny lobbying że NASA i tak wybierze ich idiotyczno-antyczne rozwiązanie nawet jakby w momencie podejmowania decyzji Starshipy regularnie lądowały na księżycu. Zresztą BO desperacko potrzebuje jakiejś wygranej bo Bezos się wkurzy.

Podsumowując ten przydługi post – SpaceX znowu pokazał że jest czymś zupełnie innym w świecie rakiet. Że nie ma konkurencji. I że czasy Starshipów skaczących pomiędzy miastami na Ziemi nadchodzą. Mam nadzieję że kiedyś tak do Polski polecę.

P.S. Leżę w szpitalu w Sandomierzu z trochę rozwalonymim przez covid płucami i niestety chyba tu będę przez jakiś czas.

Marek Cyzio Opublikowane przez: