Poniedziałek

Słynne motto ULA że może ich rakiety a drogie ale startują zgodnie z harmonogramem jest już nieaktualne. Pewnie pamiętacie wielkie przeboje z Delta IV Heavy. Dziś mamy małą powtórkę z Atlas V – nie poleciał bo coś się popsuło podczas schładzania zbiornika ciekłego tlenu drugiego stopnia. Wygląda na to że jak zwykle coś z systemami naziemnymi. Ich schładzanie trwało znacznie dłużej niż powinno. Następna próba startu jutro.

RocketLab się dziś pochwalił że wyciągnęli z wody pierwszy stopień rakiety. Przy okazji poinformowali że awaria drugiego stopnia była „kontrolowana” – komitet wykrył coś nieprawidłowego i wyłączył silnik dwie sekundy po jego uruchomieniu. Ale jako że nic nie wybuchło to telemetria działała i inżynierowie maja wszelkie dane niezbędne do znalezienia przyczyn awarii. To co się wydarzyło nie było wcześniej widziane w czasie testów naziemnych więc troszkę potrwa zanim uda się to zreprodukować, znaleźć przyczynę i ją zlikwidować. A wracając do pierwszego stopnia to RocketLab ma w planach wymontować z niego silniki i je protestować by zobaczyć czy nadają się do ponownego użycia. Były chronione w czasie wejścia w atmosferę nadmuchiwaną tarczą termiczną – podobną technologie planuje używać ULA by ratować BE-4.

W sobotę wyskoczyłem na start F9/Starlink 26 – zdjęcia na FB. Nic ciekawego. W sumie mógłbym wstawić zdjęcie z dowolnego wcześniejszego lotu i też by poszło. Na Playalinda Beach nie chciałem jechać bo tłumy. Zresztą nawet w Titusville były tłumy – trudno uwierzyć jak wielu ludzi przyciągają te starty. Szczególnie w weekend.

Marek Cyzio Opublikowane przez: