NASA dziś ogłosiła sukces testów nowego, małego reaktora zaprojektowanego specjalnie do produkcji energii na Marsie. Reaktor daje około 10 kW energii elektrycznej i może pracować bez przerwy przez co najmniej 10 lat. Konwersja energii cieplnej na elektryczną odbywa się za pomocą silników pracujących w cyklu Stirlinga. Sam reaktor jest bardzo prosty w konstrukcji – zamiast prętów paliwowych jest odlew z uranu U235 rozmiarów rolki papieru kuchennego (włącznie z dziurą w środku) który się grzecznie grzeje. Ciepło z niego odprowadzają rury z ciekłym sodem. Na drugim ich końcu są wysoko efektywne silniki pracujące w cyklu Stirlinga (tzw. cykl z zewnętrznym źródłem ciepła. Dla ich efektywnej pracy kluczowe jest efektywne pozbywanie się energii z „zimnego” końca – stąd te wielkie radiatory jak na obrazku. Sam reaktor ma bardzo ciekawą konstrukcję która zabezpiecza przed „meltdown” – począwszy od tego że jest on stabilny termicznie (wzrost temperatury powoduje zmniejszenie wydzielanej mocy = spadek temperatury), to jego konstrukcja jest taka że ryzyko nadkrytyczności w razie eksplozji rakiety jest minimalne – sam odlew ma za małą masę przy swojej gęstości by stać się nadkrytyczny a wchodzi w krytyczność tylko dzięki umieszczeniu w środku „lustra neutronów” (z tlenku berylu). Do tego normalnie jest „wyłączony” przez wetknięcie w środek tej uranowej rolki papieru patyka z węglika boru (który jest silnym pochłaniaczem neutronów). Przetestowano różne scenariusze z uszkadzaniem rur z ciekłym sodem, zepsutymi silnikami, utratą chłodzenia itp. i z każdego z tych testów reaktor wyszedł pomyślnie. Czyli mówiąc inaczej jeden z problemów kolonii na Marsie mamy rozwiązany. Oczywiście zachodzi pytanie czy rząd pozwoli na udostępnienie tej technologii SpaceX…