Czytelnicy pewnie zauważyli że od kilku dni mówi się o tym że NASA/JPL zaproponowało nowy sposób polecenia na Marsa w tańszy sposób niż dotychczas. Wszystkie gazety (nawet Wybiórcza) o tym trąbiły. Jednak nikt nie podał szczegółów jak miało by się to odbyć i dlaczego można to taniej zrobić. Więc czekałem z napisaniem czegokolwiek, aż pojawią się szczegóły. I właśnie przed chwilą udało mi się je w końcu znaleźć. Prezentacja nazywa się (w dość wolnym tłumaczeniu) „Architektura załogowej misji na Marsa z użyciem dwóch przelotów”, została przygotowana przez panów Andrew S.W. Thomas, Cesar A. Ocampo oraz Damon F. Landau i proponuje moim zdaniem rewolucyjny pomysł na to jak wysłać załogę na Marsa znacznie niższym kosztem. Autorzy obliczają że w zależności od długości misji dało by się to załatwić dwoma (bardziej ryzykowna) lub trzema (mniej ryzykowna) startami rakiety SLS.
Inspiracją dla tego pomysłu był pomysł Mars Foundation na przelot obok Marsa w 2021 roku. Jak pewnie pamiętacie taki przelot dałby się wykonać za pomocą jednej rakiety Falcon Heavy. A to wszystko dzięki wybraniu trajektorii, która dzięki układowi Ziemi, Wenus i Marsa pozwala na przelecenie z dużą prędkością koło Marsa i powrocie na ziemię przy niewielkim delta-V = małej ilości paliwa. Naukowcy z JPL zaczęli się zastanawiać – hmm, a co by były gdyby przelatując koło Marsa odpiąć lekki lądownik i nim wylądować na Marsie? I okazuje się że dzięki temu cała misja może być wykonana za znacznie mniejsze pieniądze – zamiast wyhamowywać całą, wielką rakietę, hamujemy tylko mały, marsjański lądownik a reszta rakiety leci dalej. Rok później (niestety co tyle układ planet jest odpowiedni) nad Marsem przelatuje znowu duża rakieta, w tym czasie załoga startuje z Marsa i rozpędza się do takiej prędkości by tą rakietę przechwycić. W ten sposób cała misja trwa trzy lata. Inną opcją jest użycie tylko jednej rakiety, która poleciała by po trajektorii Ziemia-Mars-Ziemia-Mars-Ziemia – za pierwszym przelotem zostawiła by astronautów a za drugim zabrała ich do domu. To właśnie ta alternatywa wymaga tylko dwóch startów SLS’a – wyniosą one na orbitę moduł mieszkalny wraz z lądownikiem marsjańskim i załogą oraz odpowiednią ilość paliwa by rozpędzić wszystko do odpowiedniej prędkości. W przypadku drugiej wersji misji w stronę Marsa lecą dwa moduły mieszkalne – jeden z astronautami i lądownikiem, a drugi pusty, który ich odbierze z Marsa. Ten drugi, jako że nie ma lądownika i zapasów paliwa na lądowanie i start z Marsa da się wystrzelić jedną rakietą SLS.
Pomysł moim zdaniem niezwykle ciekawy, do tego odpowiedni układ planet by wykonać taką misję zdarza się dość często, choć idealnym byłby rok 2018 lub 2051. Jednak nadal pozostają nie rozwiązane pytania – trzeba najpierw na Marsa dostarczyć zapasy i miejsce do życia załogi przez prawie rok, trzeba skonstruować kapsułę zdolną wejść w atmosferę Ziemi z prędkością 12.5 km/s, nie wiadomo jakie konsekwencje miał by np. niższy niż planowano ciąg silnika rakiety czy też opóźnienie w jego uruchomieniu. Warto także rozważyć loty z lądowaniem na którymś z księżyców Marsa.